Jedź z apetytem
Jedzenie w muzeum: coraz więcej osób chce je tam oglądać
François Rabelais pisał, że „apetyt rośnie w miarę jedzenia”, a w pięciotomowym dziele „Gargantua i Pantagruel” dał na to niezbity dowód. Bohaterowie powieści – rubaszne olbrzymy – rośli, pochłaniając wielkie ilości jedzenia i picia. Kulinarna gigantomania we współczesnym wydaniu właśnie rozkwita. Symbolem będzie zajmujący prawie 10 ha park rozrywki Eataly World, który ma zostać otwarty w przyszłym roku w Bolonii.
Eataly – sieć sklepów i restauracji założona przez szefów kuchni i restauratorów Mario Balaliego i Joe Bastianicha (ten ostatni zdobył popularność jako juror amerykańskiego „Masterchefa”) – promuje włoską kuchnię. Pięknie opakowane produkty i przemyślana strategia marketingowa – takie ich podejście do promocji kulinariów skrytykował w rozmowie z POLITYKĄ (23/15) szef organizacji Slow Food Carlo Petrini. Mimo krytyki kulinarny Disneyland powstaje w najlepsze. Amerykański portal Eater już dworuje z rzekomych atrakcji w Eataly World, pisząc o „wspinaniu się na ściany z sera pecorino romano” i „kąpielach w fontannach z nutelli”. Jeśli plany szefów przedsięwzięcia się powiodą, park będzie odwiedzać 10 mln osób rocznie. Założenia to ambitne, ale moda na kulinaria nie przemija, więc wydają się całkiem realne. Dla porównania – do paryskiego Disneylandu przyjeżdża co roku około 12 mln gości.
Według statystyk prowadzonych przez The Art Newspaper wśród tradycyjnych muzeów do takich liczb zbliżają się w Europie tylko Luwr i British Museum (ponad 8,5 mln zwiedzających w 2015 r.