Marcin w skupieniu przegląda Facebooka na smartfonie. Sunąc palcem po ekranie, przerzuca posty i komentarze. Nagle coś przyciąga jego uwagę: marszczy brwi i z zaangażowaniem wystukuje litery na miniaturowym wyświetlaczu. Tu komentarz, tam komentarz, słowa cisną się same. „Nie, nie masz racji, umrzyj”, „ja bym się zabił na twoim miejscu”, „twoja twarz wyraża tyle co twój komentarz – jest pusta” – odpowiada taśmowo wybranym przez siebie użytkownikom. Robi to codziennie. Obraża ludzi.
– To takie zabawne, gdy się denerwują – tłumaczy nam uśmiechnięty, przeglądając w tym samym czasie tablice Facebooka. Szuka ofiar. Wybór jest nieprzypadkowy. Użytkownik musi wydawać się emocjonalnie zaangażowany, wciągnięty w temat. Daje to gwarancję, że odpowie na zaczepkę, da się sprowokować. Wtedy chłopak rusza do kontrataku, doprowadza do kłótni. O co? Tego określić nie potrafi. Dla niego to zabawa, w której nie widzi niczego złego.
Pytam Marcina, dlaczego to robi. Chłopak wzrusza ramionami: – Prowokuję. Po chwili zastanowienia dodaje: – Czuję satysfakcję, gdy ktoś wchodzi ze mną w dyskusję. Nie mam nic do udowodnienia. Zmuszam do okazywania emocji, głównie złości.
Marcin jest jednym z wielu użytkowników, których śmiało określić można mianem „trolli internetowych”. Przyjemność czerpie z „trollowania”, czyli naśmiewania się z innych na forum internetowym. Chodzi o to, by drugi użytkownik poczuł się głupio, by było mu przykro. W sieci utarło się sformułowanie „nie karm trolla!”, ponieważ niefortunne wdanie się w dyskusję to pożywka dla takich osób jak Marcin.
Czy internetowe trolle to sadyści?
Fora dyskusyjne roją się od internetowych trolli.