Logo z mchu i paproci
Logo z mchu i paproci. Jak się promują polskie miasta
Litera „T” udaje grzybek. Na literze „h” wyrosła sosenka. Literę „ę” wieńczy żagielek. Tak oto – nieco dowcipnie, acz konkretnie – gmina Tuchola udowadnia przyjezdnym, że oprócz grzybobrania w jej borach można też osiągnąć jedność z naturą na pokładzie żaglówki. Już na pierwszy rzut oka widać jednak, że w logo Tucholi żaglówka dryfuje po rozległym, słonym jeziorze z łez, które wylał grafik, gdy projektował. Ten płacz dotyczy identyfikacji promocyjnej co drugiego miasta i części województw w Polsce.
Tuchola znaku promocyjnego potrzebowała, bo nie wypadało, by św. Małgorzata, widniejąca w oficjalnym herbie gminy, patronowała Świętu Latawca, Dniom Borów Tucholskich czy turniejowi piłki siatkowej o puchar burmistrza. Pod koniec kwietnia rozstrzygnięto otwarty konkurs na logo. Nagrodą dla zwyciężczyni był laptop wartości 2 tys. zł i zachwyty lokalnej władzy: „Jest napis Tuchola i elementy ściśle związane z naszą gminą. Są tu grzybek, sosna i woda” – cmokał burmistrz Tadeusz Kowalski. Wielu mieszkańców nie podziela jego ekscytacji. „Wygląda, jakby dziecko z przedszkola to namalowało” – pisze Ania na stronie internetowej lokalnego tygodnika. Mat był odrobinę mniej krytyczny – podejrzewał, że autorem jest „uczeń podstawówki, który tworzył na zajęciach z informatyki”. Bergmann dodaje: „Koszmarek z bajek z mchu i paproci. Żenująco prostacka kolorowanka”.
Symbol promocyjny
Logo Tucholi następnego dnia stało się memem facebookowego profilu „Grafik płakał jak projektował”. Z podobnie nieudolnych wytworów grafiki komputerowej na urzędowe zlecenia można by stworzyć całą galerię. Reklamowym symbolem Kalisza jest coś, co wygląda jak krzaki, przez nie przepływa strumyk prowadzący prosto do ratuszowej wieży.