Ludzie i style

Socjologia Kaczyńskiego, nowe zajęcia na UW. Bardzo się przydadzą

Jarosław Kaczyński Jarosław Kaczyński Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Dawno już żadne zajęcia uniwersyteckie nie wzbudziły takich emocji jak zaplanowane na semestr letni seminarium w Instytucie Socjologii UW.

Wszystko przez nazwę: Socjologia Jarosława Kaczyńskiego. W opisie zajęć prowadzący je prof. Paweł Śpiewak sam przyznaje, że to nazwa celowo dwuznaczna. Chyba nikomu się nie śniło, że będzie tak chwytliwa.

O zajęciach na uniwersytecie napisali właściwie wszyscy – TVN24, „Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita”. Co prawda zdarzało się, że gdzieś jakaś informacja uległa zniekształceniu (np. prof. Paweł Śpiewak stał się Janem Śpiewakiem, niewielkie seminarium ewoluowało w cykl wykładów itp.), ale wydźwięk pozostał ten sam – studenci będą uczyć się o Kaczyńskim, jego sposobie myślenia i sukcesie partii politycznej, której jest prezesem.

Chwytliwy czy dowcipny temat zajęć na uniwersytecie, zwłaszcza zajęć ogólnouniwersyteckich (dostępnych dla studentów z wielu wydziałów), nie jest niczym nowym. Profesorowie najróżniejszych kierunków prześcigają się w pomysłach (dla niekoniecznie pasjonujących zajęć), bo każdy chce przyciągnąć studentów. Na tle tematów zajęć, które można znaleźć na stronie „Beka z oferty dydaktycznej Uniwersytetu Warszawskiego” (zbierającej najdziwniejsze i najbardziej kuriozalne opisy kursów), temat zaproponowany przez prof. Śpiewaka wypada zaskakująco nudno. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że na UW były już oferowane takie zajęcia jak „Czego możemy się nauczyć od koni? Przywództwo, komunikacja, praca w zespole” (na wydziale „Artes Liberales”).

Socjologia Kaczyńskiego, czyli news z nagłówka

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Internauci rzucili się komentować. Ci, którzy należą do zwolenników Kaczyńskiego i PiS, zaniepokoili się, czy aby na pewno zajęcia zostaną poprowadzone obiektywnie. Ale ich reakcja była zdecydowanie bardziej stonowana niż tych, którzy nie lubią ani PiS, ani Kaczyńskiego. Internet zaroił się od bardziej lub mniej histerycznych, niedowierzających czy kasandrycznych komentarzy. Przywoływano obowiązkowe zajęcia z czasów PRL, mówiono o kulcie jednostki, wieszczono koniec uniwersytetu. Powątpiewano, czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach chciałby się na takie zajęcia zapisać. I wpisywano pojawienie się takiego seminarium w zjawisko „dobrej zmiany”, bo skoro Kaczyński stał się przedmiotem uniwersyteckiego seminarium, to uczelnie już są najwyraźniej w rękach władzy.

Należałoby zacząć od być może banalnej refleksji – większość internautów nie czyta dużo więcej niż nagłówki. A wystarczy tylko chwila cierpliwości i odrobinę dłuższa lektura, by się zorientować, że zajęcia prof. Śpiewaka nie są w najmniejszym stopniu kontrowersyjne. Ot, zainteresowani będą zajmować się zjawiskami społecznymi w Polsce ostatnich kilkunastu lat – zwłaszcza tymi, które mają związek z PiS. Jeśli będą analizować, jak istotna siła polityczna ma wpływ na percepcję rzeczywistości, dyskurs publiczny czy wytyczanie linii podziałów w społeczeństwie – to będą się zajmować po prostu socjologią. Refleksja nad zachowaniami społeczeństw jest bowiem dokładnie przedmiotem socjologii. I trudno znaleźć dla takich zajęć lepsze miejsce niż uniwersytet.

Socjologia i podziały Kaczyńskiego

Kolejna refleksja też jest nieco banalna, ale wciąż dość przygnębiająca – poziom debaty publicznej spadł do katastrofalnego poziomu. Wystarczy umieścić nazwisko Kaczyńskiego w tytule zajęć, by od razu spolaryzować społeczeństwo. Więcej: wystarczy o tym napisać, by dostać od obu stron dokładnie wyliczone reakcje. Nie trzeba nawet schodzić do sekcji komentarzy, by wiedzieć, że znajdzie się tam zarówno komentarz podważający kompetencje prof. Śpiewaka, jak i taki, który przyrówna Kaczyńskiego do któregoś z partyjnych sekretarzy. Nic dziwnego, że Kaczyński i działania jego formacji – które w pewnym sensie ukształtowały ten twardy podział – zasługują na głębszą akademicką analizę.

Ale nie chodzi nawet o tempo i „jakość” reakcji. Chodzi też o podział, który powoli zaczyna wykluczać możliwość dyskusji i refleksji. Oburzeni na pojawienie się pomysłu omawiania „Socjologii Kaczyńskiego” nie mają wątpliwości, że jego działania na takie podejście nie zasługują. Więcej – nie ma tu o czym dyskutować, „dobra zmiana” jest zła i tyle, po co drążyć temat (mówiąc językiem młodzieżowym).

Problem w tym, że nie drążąc tematu, niewiele się dowiemy o współczesnej Polsce. Refleksja nad osobowością, sposobem myślenia, ale także nad skutecznością Kaczyńskiego czy jego wizją państwa – jest jak najbardziej uzasadniona. Przerzucanie się komentarzami w internecie nie odpowie nam na pytanie o to, dlaczego społeczeństwo zachowuje się tak, a nie inaczej. Od tego są właśnie zajęcia na uniwersytecie. Tym zaś, którym odpowiedź wydaje się prosta – cóż, od chwili zwycięstwa PiS widzieliśmy już tyle diagnoz (niekiedy sprzecznych), że miejsce na sporo nowych refleksji na pewno jeszcze się znajdzie.

Potrzebne seminarium

Wśród wielu przeciwników PiS i Kaczyńskiego istnieje przekonanie, że po „drugiej stronie” są ludzie o zupełnie innym sposobie myślenia i reagowania. Częściowo jest to prawda, ale niekoniecznie. Przykład oburzenia, jakie wywołał tytuł niegroźnych i wcale nie tak dziwnych zajęć na UW, pokazuje, że obie strony mogą różnić się mniej, niż nam się wydaje.

A przynajmniej różnić się mniej w sposobie reagowania na rzeczy w internecie, które się nam nie podobają. Nie ulega bowiem wątpliwości, że gdyby ktokolwiek za rządów PO chciał analizować podejście Tuska do społeczeństwa, spotkałby się z bardzo podobną reakcją ze strony mediów prawicowych. Być może warto sobie przypomnieć dobrą zasadę: jeśli widzisz w internecie coś, co za bardzo zgadza się z twoim światopoglądem, trzy razy sprawdź źródło i temat, zanim podasz dalej. Bo inaczej wszyscy zamieniamy się w dogmatyczny i rozwścieczony tłum. Być może jedno z największych dzieł „Socjologii Kaczyńskiego”.

Na koniec warto zwrócić uwagę, jak dobrze ta fala oburzenia odsłoniła pewną wizję uczelni. Uczelni, na której zajęcia albo poruszają neutralne tematy, albo są miejscem, gdzie studentom wtłacza się do głowy jednoznaczną wizję świata. Pomysł, by zajęcia były powiązane z debatą polityczną, wydaje się zupełnie z kosmosu – wszak student powinien się uczyć, a nie dyskutować.

Wygląda też na to, że zapomniano, jak powinno wyglądać seminarium, na którym profesor przecież nie wykłada, ale rozmawia ze studentami – o ile oczywiście są przygotowani (przeczytali i krytycznie podeszli do zaproponowanych lektur). Dobrze poprowadzone seminarium nie tyle uczy, ile daje możliwość głębszej refleksji. A patrząc na wpływ Kaczyńskiego na obecne społeczeństwo polskie, zamiast śmiać się z przyszłych seminarzystów Instytutu Socjologii, może powinniśmy im trochę zazdrościć. Chyba każdy chciałby nieco lepiej wiedzieć, co się tak właściwie w Polsce dzieje. A nie dzieje się dobrze.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną