Pora na translatora
Czy dzięki Google Translate nauka języków stanie się przeżytkiem?
Programista popełnił głupi błąd. Polecono mu połączyć kilka języków używanych w Indiach w jeden model językowy systemu Google Translate, najpopularniejszego internetowego tłumacza. Serwis ten obsługuje obecnie 103 języki – od afrikaans i albańskiego po xhosa i zulu – z których korzysta 99 proc. internautów. Zgrupowanie kilku pokrewnych języków indyjskich we wspólny model miało sprawić, że maszyna będzie uzupełniać braki w jednym języku na podstawie jego podobieństw do pozostałych. Mniej więcej tak jak osoba znająca język hiszpański łatwiej radzi sobie z nauką portugalskiego. A znająca litewski – z łotewskim.
Programista miał więc wrzucić do jednego modelu dziewięć języków używanych w Indiach, które obsługuje obecnie Translate, czyli: hindi, bengalski, telugu, marathi, tamilski, urdu, gudżarati, malajam oraz kannada. Pomylił się jednak, wpisując skrótową nazwę tego ostatniego. Zamiast „KN” oznaczającego kannada wstawił „KA” oznaczające gruziński. – Zgłupieliśmy. Bo zgłupieć powinien był nasz model indyjski po wpuszczeniu do niego języka gruzińskiego. A zamiast tego skokowo poprawił jakość swoich tłumaczeń – wspomina Barak Turovsky, szef projektu Google Translate.
To wtedy jego zespół po raz pierwszy postawił hipotezę, że może istnieje coś większego niż grupy językowe – słowiańska, romańska, germańska itd. Faktyczna interlingua, system obejmujący większość lub wszystkie języki świata. W drodze kontrolowanych już eksperymentów potwierdzili, że nawet najodleglejsze geograficznie i kulturowo języki mogą wspierać się wzajemnie w automatycznych tłumaczeniach. – W rezultacie język polski funkcjonuje obecnie we wspólnym modelu z wietnamskim i tajskim – śmieje się Turovsky.