Jeśli na stołecznych targach mody i designu rozkładają się wystawcy z maskami antysmogowymi na nos, to znaczy, że rynek zwęszył interes. Dosłownie. Jakość powietrza jest w Polsce alarmująca – w dużych miastach i na prowincji, na zewnątrz, ale i w domach, w środku zimy, ale i wtedy, kiedy niebo zwodniczo błękitnieje. Pod względem zanieczyszczeń trafiliśmy już do ścisłej czołówki Europy i świata, co powinno dać do myślenia w pierwszej kolejności władzom kraju i włodarzom poszczególnych regionów. Najwyraźniej nie daje.
Gdy więc kolejne gminy odmawiają przyjęcia uchwały antysmogowej, otwiera się nisza dla mniejszych i większych przedsiębiorców – zwłaszcza producentów masek, AGD i kosmetyków. Maski mają zatrzymać toksyny na dworze, oczyszczacze powietrza – wchłaniać je we wnętrzach domów i mieszkań, kremy (z dopiskiem anti-pollution) – chronić skórę. Wszystko to trafia na podatny grunt. – Kiedy ludzie stają się świadomi problemu, szczególnie problemu, który zagraża ich zdrowiu, są gotowi wiele zrobić, by go rozwiązać – komentuje Tomasz Borejza, socjolog, dziennikarz, współtwórca portalu smoglab.pl. – To tworzy rynek dla przedsiębiorców. I tych uczciwych, którzy dostarczają produkty potrzebne i skuteczne, i nieuczciwych, którzy starają się wykorzystać zainteresowanie, niekiedy lęk, by wcisnąć ludziom coś niepotrzebnego.
Powiew świeżości
Troska o zdrowie i lęk to całkiem niezłe środowisko dla biznesu. Według brytyjskiej platformy doradczej Startups „rynek antysmogowy” będzie kwitł, i to prędko, zważywszy że „90 proc. mieszkańców europejskich miast oddycha powietrzem złej jakości” i rośnie liczba osób, które umierają przedwcześnie z powodu chorób krążenia, układu oddechowego i innych powikłań, do których smog walnie się przyczynia.