Szpilki? Wśród zgromadzonych na imprezie promocyjnej producenta zegarków, reklamowanych przez Agnieszkę Radwańską, maluje się zdziwienie. Od dawna wiadomo, że tenisistka ma przewlekłe problemy ze stopami – raz boli jedna, raz druga. Ból nie pozwala jej rozwinąć skrzydeł na kortach, czasami nawet wycofuje się z turniejów. No ale skoro założyła szpilki, to chyba nie jest aż tak źle?
Zdziwienie kibiców nie uchodzi uwadze Agnieszki. Tłumaczy, że rodzaj obuwia jest bez znaczenia; ból nie ustępuje bez względu na to, co założy. Palce puchną, wdają się stany zapalne, w nocy budzą ją skurcze. Lekarze są bezradni. Nie pomagają zastrzyki z kortyzolu ani z osocza. Niektórzy doradzają operację, ale bez gwarancji sukcesu. Agnieszka dodaje coś jeszcze o wypaleniu i permanentnym zmęczeniu, utracie radości z gry, nienadążaniu za młodymi, głodnymi zwycięstw rywalkami. Jak to mawiają w rodzinnym Krakowie Radwańskiej: kaplica.
Robi się smutno, a impreza dla sponsora to nie najlepszy moment na ogłaszanie złych wiadomości. Radwańska odczekuje jeszcze dwa tygodnie i w połowie listopada publikuje w mediach społecznościowych wpis, który jest jej pożegnaniem z zawodowym tenisem.
Polska na tenisowej mapie nie znaczy nic
Nie ma drugiego sportu indywidualnego tak bardzo rozpalającego wyobraźnię, jak tenis ziemny. Zaistnieć na wielkich tenisowych scenach to znaczy zdobyć prestiż, uznanie i pieniądze. Wygrać wielkoszlemowy turniej: przejść do historii i otworzyć drzwi do skarbca – dzięki premiom i kontraktom reklamowym. Dlatego chętnych są dziesiątki tysięcy.
Wychowanie tenisisty jest mozolne i kosztowne. Potrzebne jest know-how, zaplecze infrastrukturalne, góra pieniędzy na opłacenie kortów, sprzętu, trenerów, podróży. Panuje przekonanie, że tenis jest rozrywką zarezerwowaną dla krajów wysoko rozwiniętych.