Bez wielkich słów
Rozmowa z Kubą Błaszczykowskim, piłkarzem i twórcą fundacji pomagającej innym
KUBA BŁASZCZYKOWSKI: – To chyba nie będzie długa rozmowa.
MARCIN PIĄTEK: – Dlaczego?
Bo jeśli chodzi o działalność charytatywną, to trzeba robić, a nie się tym chwalić.
Ale szum przyciągnie pieniądze. Więcej potrzebujących skorzysta.
Niestety, do propagowania się nie nadaję. Od razu zapala mi się lampka, że ludzie odbiorą to jako autopromocję, przechwałki. Nikt mnie nie musi za to klepać po plecach ani nagradzać, robię to po prostu z potrzeby serducha. Fajne są małe rzeczy. Jak zdziwienie tych, którzy słyszą, że chcemy zorganizować imprezę na 7 tys. osób – turniej halowy połączony z koncertem – a mamy w fundacji jedną osobę na etacie. Listy, które dostaję od kibiców. Niedawno na lotnisku podszedł do mnie obcy chłopak. Nie chciał zdjęcia, autografu ani w ogóle niczego, na co zwykle polują kibice. No więc podchodzi i mówi: dziękuję, uratowałeś życie mojemu koledze. Zaskoczony pytam, o co chodzi. Słyszę w odpowiedzi, że ten kolega miał myśli samobójcze, ale zadzwonił pod 116 111 i trafił na ludzi, którzy go od tego odwiedli.
W połowie ubiegłego roku telefon, pod którym od początku działalności w 2008 r. odebrano ponad milion połączeń, a potem te rozmowy bywały początkiem policyjnych interwencji i w porę zapobiegły tragediom, miał zostać wyłączony.
Nie tyle wyłączony, co jego aktywność miała zostać ograniczona. Miał być czynny tylko do godz. 20. Zadzwoniła do mnie Małgośka Domagalik (prezes fundacji Błaszczykowskiego Ludzki Gest – red.) i mówi, że nie można do tego dopuścić. Ludzie z fundacji Dominiki Kulczyk wpadli na pomysł nagrania płyty z bajkami. Zostałem jednym z narratorów, a dochód ze sprzedaży zasilił konto prowadzącej telefon fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.