„Męczyliśmy się sami ze sobą” – tak ocenił grę polskiej drużyny jej kapitan Robert Lewandowski. Od pewnego czasu warto słuchać, co ma do powiedzenia nasz najlepszy gracz. Świetnie, że do naszej bramki nie wpadła jeszcze żadna piłka, ale to za mało jak na zespół z ambicjami znacznie przekraczającymi awans do finałów mistrzostw Europy. Lewandowski zasugerował, że taktyka powinna pozwalać na stwarzanie dogodnych okazji dla zawodników, którzy potrafiliby je wykorzystać. To oznacza, że taktyka na to nie pozwalała. Taki był mniej więcej sens wypowiedzi kapitana, który użerał się z macedońskimi obrońcami przez cały mecz i niewiele z tego wynikało.
Pomeczowa wypowiedź kapitana nie zabrzmiała jak komplement dla trenera Jerzego Brzęczka, który co prawda „na dzień dzisiejszy” widzi mankamenty w grze, ale stale podkreśla wartość wygranych i prowadzenia w tabeli naszej grupy.
Dużo rzeźby na boisku
W piątek wieczorem od pierwszego gwizdnięcia sędziego Brzęczek miotał się po prostokącie, w którym może się poruszać. Pokrzykiwał i gestykulował, jakby spóźnił się na odprawę do szatni i próbował nadgonić stracony czas. Na jego tle macedoński trener to siła spokoju.
Kamil Glik sięgnął po określenie ze świata sztuki i ocenił, że na boisku było „dużo rzeźby”. Święte słowa. Można nawet powiedzieć, że była sama rzeźba. Nawet gol nie był dziełem najwyższych lotów. Machało nogami trzech artystów, ale po dłuższej analizie okazało się, że dwóch z nich kopało powietrze, a tylko