Zakończony niedawno Tour de Pologne przesłoniła tragedia. Na trzecim etapie wyścigu 22-letni Belg Bjorg Lambrecht nagle zjechał z trasy i uderzył w przydrożny betonowy przepust. Zmarł na stole operacyjnym wskutek obrażeń narządów wewnętrznych. Kilka tygodni wcześniej w niemal identycznych okolicznościach na wyścigu w Małopolsce rozbił się Karol Domagalski. Uszkodził nerkę, wątrobę, śledzionę, złamał miednicę, żebra, wyrostek lędźwiowy oraz nadgarstek. Przez kilka tygodni był w śpiączce, teraz rozpoczyna mozolną rehabilitację. Przed dwoma miesiącami w trakcie rekonesansu przed Critérium du Dauphine w skalną ścianę uderzył Chris Froome, czterokrotny zwycięzca Tour de France. Jechał około 60 km/h, puścił kierownicę jedną ręką, gdy nagle uderzył go podmuch wiatru. Złamał udo, żebra i łokieć.
Niedawno apel o wsparcie finansowe rehabilitacji Ryszarda Szurkowskiego wystosowała publicznie jego żona, Iwona. Jeden z najwybitniejszych polskich kolarzy w historii przypłacił upadek na ubiegłorocznym wyścigu amatorów ciężkimi obrażeniami twarzy i zmiażdżeniem rdzenia kręgowego; nie wiadomo, czy uda mu się wrócić do pełnej sprawności. A kilka dni temu poinformowano, że na jednej z dróg Kalabrii samochód osobowy potrącił trenującego tam przed Vuelta a Espana Domenico Pozzovivo. Kolarz trafił do szpitala ze złamaną nogą i obojczykiem. Miał więcej szczęścia niż jego rodak Michele Scarponi, zwycięzca Giro d’Italia. Dwa i pół roku temu podczas treningu wjechał w niego bus. Zginął na miejscu kilka kilometrów od swojego rodzinnego domu. Kierowca tłumaczył, że oślepiony przez słońce nie zauważył Scarponiego.
Czarna seria
Czarna seria trwa. W ciągu ostatnich trzech lat podczas wyścigów zmarło ośmiu kolarzy. Pięciu – w wyniku obrażeń po wypadkach.