Ludzie i style

Szlak na Giewont zamknięty. A ludzie i tak idą

Ponoć do polskiej tradycji należy, że ratownicy TOPR powinni zawsze iść w góry, by w imię szczytnej idei ratować cudze życie, narażając przy tym swoje. To zwykła obłuda! Ponoć do polskiej tradycji należy, że ratownicy TOPR powinni zawsze iść w góry, by w imię szczytnej idei ratować cudze życie, narażając przy tym swoje. To zwykła obłuda! Marek Podmokły / Agencja Gazeta
Naród dalej lezie na Giewont. Skoro jest więc odporny na edukację, a więc, mówiąc wprost, tępy, to i tępe narzędzia trzeba wobec niego stosować. A nie tylko debatować i pouczać.

Nie pomaga skala tragedii sprzed zaledwie paru dni. Przypomnijmy: po polskiej stronie Tatr cztery ofiary śmiertelne i prawie dwustu porażonych przez pioruny lub poszkodowanych w wyniku paniki. Nie pomagają rozpowszechniane od czwartku przez wszystkie media i kanały komunikacji informacje o zamknięciu szlaku na Giewont. Nie pomagają tablice postawione przy szlaku i taśmy zagradzające wejście. Nie pomagają wygłaszane teraz już wszędzie pogadanki o zasadach bezpiecznego zachowania w górach. Ani powtarzane prawie do znudzenia prognozy pogody i zapowiedzi burz.

Osobista odpowiedzialność w górach

Naród dalej uparcie lezie w góry – żeby namalować swoje imiona na szczycie, zrobić fotkę i pochwalić się nią w internecie. Albo po to, by „zobaczyć krzyż”. Wniosek nasuwa się niestety jeden: skoro naród jest niereformowalny i odporny na edukację, a więc, mówiąc wprost, tępy, to i tępe narzędzia trzeba wobec niego stosować, a nie tylko debatować i pouczać.

Precyzyjną diagnozę zachowania narodu przedstawił tu niedawno dr Stefan Karczmarewicz. Zaproponował też receptę na tę chorobę. O detale oczywiście można się spierać, ale jest oczywiste, że prócz uczenia ludzi reguł obowiązujących podczas wypraw nie obejdzie się bez wprowadzenia zasady osobistej odpowiedzialności za swoje zachowanie w górach, czego konsekwencją jest np. ponoszenie kosztów ewentualnych akcji ratowniczych. Zasada ta nie przekreśla także możliwości administracyjnego zakazywania czy też limitowania wstępu w niektóre miejsca. Opłaty za akcje ratownicze – i to bezwzględnie egzekwowane – stosowane są choćby w Alpach, pomimo że kultura i wiedza górska jest tam generalnie o niebo wyższa.

Czytaj też: Zadeptane Zakopane

TOPR-owcy narażają życie

Ponoć do polskiej tradycji należy, że ratownicy TOPR (co trzeci rodak nie wie, co ten skrót oznacza, więc przypomnę: Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego) powinni zawsze iść w góry, by w imię szczytnej idei ratować cudze życie, narażając przy tym swoje. To zwykła obłuda!

Skoro strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego w zimie ochoczo ścigają i karzą wysokimi mandatami narciarzy jeżdżących poza wytyczonymi trasami (choć ci akurat zwykle nieźle znają zagrożenia), to czemuż by nie mogli z równą skutecznością dbać o bezpieczeństwo na szlakach latem?

Czytaj też: Jak Aleksander Bobkowski budował kolejkę na Kasprowy

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną