Pamięta wszystko. Jakby to było wczoraj. Miał 17 lat. Lato, wakacje, upał, jezioro. Znajomi i pełen luz. Skoczył do wody. Próbował wypłynąć. Wynurzał się, machał rękami, krzyczał i znowu znikał. – Nie raz tak się wygłupialiśmy – opowiada Tomasz Biduś (42). – Tym razem nie udawałem, ale znajomi byli przekonani, że to zabawa. Dopiero gdy na dłuższy czas zniknął, koleżanka zorientowała się, że coś jest nie tak. Wyciągnęli go, ułożyli na brzegu. Nie mógł się ruszyć.