Już tytuł artykułu „Burzliwe dzieje najbrzydszego budynku w Gdańsku” Aleksandra Świeszewskiego rozjusza. Jasno bowiem ustawia kierunek rozmowy, a LOT wcale najbrzydszy nie jest. Budynek zaprojektowany przez Lecha Kadłubowskiego został oddany do użytku w 1961 r. Wtedy jako pawilon meblowy – przepiękny, lśniący bielą pośród architektury odbudowanego Gdańska: Katowni, Bramy Wyżynnej, Złotej Bramy i Zbrojowni. Miał zaledwie dwie kondygnacje, wysokością nawiązywał do byłych wałów miejskich, jednocześnie nie przysłaniał reszty obiektów i wprowadził nowoczesne życie w opustoszały po wojnie Targ Węglowy.
Od tej zresztą strony znajdowała się oryginalnie zrealizowana klatka schodowa. Budynek był lekki i nowoczesny, dzięki przeszkleniom kontrastował z ciężką architekturą socrealistyczną. Gdyby taki został, do dziś wszyscy turyści robiliby sobie przy nim zdjęcia.
Jak LOT został blaszakiem
Niestety w 1979 r. zaadaptowano go na potrzeby biur i kas PLL LOT, co było początkiem modyfikacji pogarszających jego estetykę – to wtedy zyskał miedziany kolor i przydomek „blaszak”. Biuro LOT zlikwidowano pod koniec lat 90., pomieszczenia zaczęto wynajmować, a kiedy w 2012 r. obiekt kupiła firma Elfeko SA, od razu chciano go wyburzyć. Wiadomo – na takim obszarze można zbudować więcej i wyżej. Dziś to zlepek lokali na czele z drogerią, barem i biurem podróży. Przestrzeń przy klatce schodowej, przysłoniętej przez zaniedbaną roślinność, stała się zapleczem dla dwóch barów przy Targu Węglowym, a jednocześnie ukrytym parkingiem i miejscem załatwiania potrzeb bezdomnych (w czasie jarmarku – nie tylko ich).
LOT nie straszył od początku, po prostu o niego nie dbano. Świeszewski porównuje go do Pałacu Saskiego*, jego historii bliżej jednak do warszawskiej Rotundy albo brutalistycznego dworca w Katowicach. Oba budynki wyburzono i postawiono, ale to przecież nie to samo. W stolicy Śląska wystarczy spojrzeć na uproszczone betonowe kielichy we wnętrzu, na których wspiera się konstrukcja budynku – nie mają nic wspólnego z oryginałem.
Czytaj też: Nowy polski design restauracyjny
Co w miejsce LOT-u?
Niektórzy architekci snują pomysły, że LOT po wyburzeniu można przenieść tak, jak planowano przenieść wyburzony warszawski budynek Emilia. Ale wtedy straci kontekst, a więc też sens. Blokada rozbiórki i domyślna wizja wpisania do rejestru zabytków (teraz jest w gminnej ewidencji zabytków) nie wydaje się więc złym pomysłem – trzeba by go tylko odremontować na wzór innych modernistycznych gdańskich brył: Hali Olivii, której po remoncie w 2016 r. przywrócono wygląd z lat 70., albo wrzeszczańskiego Dolarowcowa (obchodził w grudniu półwiecze), który dopiero po remoncie elewacji w 2016 r. zyskał biało-błękitny kolor zgodny z oryginalnym projektem.
Wróćmy do LOT-u – widząc projekt szklanego biurowca zaprojektowany przez pracownię KD Kozikowski Design, nie ma się też co łudzić, że zostanie zrealizowana utopijna wizja odbudowy w miejsce LOT-u Danziger Hof, który stał tu do 1945 r. Co wydaje się tym bardziej absurdalne, że chociażby ze względu na wiek budynkowi Kadłubowskiego bliżej do zabytku – w tym roku mija 59 lat, odkąd oddano go do użytku, podczas gdy luksusowy hotel w momencie zrujnowania był o ponad dekadę młodszy.
Czytaj też: Jak Polacy na własną rękę szukają zabytków
Modernistyczna Polska do odzyskania
Trzeba by jeszcze dla zrewitalizowanego LOT-u wymyślić nową funkcję. Może misję edukacyjną na temat powojennego modernizmu warto zrealizować podwójnie? Nie tylko przez przywrócenie pierwotnego koloru bryły, ale organizując w środku wystawy architektoniczne na wzór warszawskiego Zodiaka, w którym obecnie znajduje się Pawilon Architektury? Samych przykładów z Gdańska byłoby sporo: przysłonięty niedawno Dom Technika, wspomniana Hala Olivia, Zieleniak, siedziba Miastoprojektu, Biblioteka Akademii Medycznej czy kawiarnia Cristal, której oryginalna bryła zmieniła się bezpowrotnie w szklane pudło. Powojennym modernizmem mógłby pochwalić się też Sopot: dawny bar Alga przy Monte Cassino, który podobnie jak LOT mało ma wspólnego z pierwotnym wyglądem, czy nieistniejące już Łazienki Północne i Dom Turysty PTTK Miramar.
Architekturę modernistyczną ludzie najczęściej uważają za bezwartościową, a w związku z tym nie widzą potrzeby, aby ją remontować czy naprawiać. A skoro niszczeje, wiele osób jej nie dostrzega, bo nie wygląda atrakcyjnie. W Gdańsku widać to jak na dłoni – nawet Filip Springer w książce „Źle urodzone” tu nie dojechał. W Wikipedii przy haśle „powojenny modernizm” również nie ma nic z wyżej wymienionych obiektów – najłatwiej więc określić je mianem „najbrzydszych”. Burza wokół LOT-u to nie tylko dyskusja o planach wobec jednego budynku, ale tego, jak będzie w przyszłości wyglądać nasz powojenny modernistyczny dorobek, jak będziemy o nim mówić i myśleć. Pod warunkiem że będzie o czym.
Czytaj też: Architektura w Polsce. Piękności i szkarady
*Autor porównuje dzieje Pałacu Saskiego do historii Danziger Hof.