Budynek znany po prostu jako LOT stoi obok Bramy Wyżynnej, tuż przy wejściu na gdańską starówkę. Niektórzy mówią, że to jakaś rudera, blaszak, narośl na zabytkowej tkance miasta. Mieści się w nim m.in. drogeria i bar z kebabem. Będąc w Gdańsku, nie da się go (niestety) nie zobaczyć. A to budowla wątpliwej urody. Z drugiej strony gdańszczanie już do niej przywykli. LOT stał się nieformalnym punktem orientacyjnym, a hasło „spotkajmy się pod LOT-em” – klasycznym zwrotem. Ma więc przynajmniej wartość sentymentalną.
I najwyraźniej dotrwa do swych 60. urodzin. Wybudowany w 1961 r., z początku funkcjonował jako dom meblowy, by pod koniec lat 70. stać się siedzibą PLL LOT. Budynek przemalowano, przyciemniono okna. Wtedy też zyskał słynną nazwę. Z modernistycznego czaru nie zostało już jednak nic. Budynek niszczeje, sprawia wrażenie „zardzewiałego”. Od kilkunastu lat toczy się dyskusja o tym, co z nim zrobić. Zburzyć, zostawić, zmodernizować?
Budynek brzydszy niż LOT
Na początku poprzedniej dekady miejscowy inwestor nabył prawo użytkowania wieczystego działki, na której LOT się mieści. Postanowił go zburzyć i postawić wielofunkcyjną zabudowę (hotel, biura). Plany ogłoszono jesienią 2017 r. Zagotowało się. W konkursie nie przyznano pierwszego miejsca, a do realizacji wybrano projekt zdobywcy miejsca drugiego: studia KD Kozikowski Design. Propozycja gdańskich architektów spotkała się z falą krytyki i komentarzy, że powstałoby coś nawet mniej atrakcyjnego niż LOT (a to już nie lada inwektywa).
Czytaj też: Nowy polski design restauracyjny
Projekt wymagał daleko idących poprawek, konsultowanych z ówczesną wojewódzką konserwator zabytków.