W internecie jest pełno relacji użytkowników, którzy zetknęli się z mechanizmami sprawdzającymi zgodność zamieszczanych treści z tzw. standardami społeczności Facebooka. Głośna była m.in. kuriozalna dyskusja wokół sutków, gdy okazało się, że męski jest do przyjęcia, a za damski karze się banem. Kara może spotkać zresztą i za zdjęcie posągu Dawida Michała Anioła.
Okazuje się, że Facebook ma zastrzeżenia także do filmu „Jojo Rabbit”, niedawnego faworyta do Oscarów, który otrzymał ostatecznie jedną statuetkę – za scenariusz adaptowany. Nagrodę odebrał Taika Waititi, jednocześnie scenarzysta, reżyser i odtwórca roli Adolfa Hitlera. Co samo w sobie jest żartem, bo twórca jest Żydem o maoryskich korzeniach. Film rozgrywa się w Niemczech pod koniec II wojny światowej, a rzeczony Hitler to fantazja chłopca, członka Hitlerjugend, który ma specyficznego wyimaginowanego przyjaciela. To satyra na nazizm, ideologie wykluczające czy rasistowskie.
Czytaj też: Muzeum Auschwitz protestuje przeciwko serialowi Amazona
Ban za Hitlera na ekranie i w kadrze
Nowa produkcja popularnego reżysera („Co robimy w ukryciu”, „Thor: Ragnarok”) przy okazji premiery miała swój czas w mediach, także społecznościowych, zalewanych kadrami. Które trudno traktować poważnie właśnie ze względu na konwencję, żart reżysera, świadomie obsadzającego w roli Hitlera człowieka odległego od niego – czyli siebie. Tymczasem Facebook uznał, że filmowy Hitler łamie standardy społeczności, bo propaguje niebezpieczne ideologie.
Chodzi o kadr, na którym Jojo i jego mama (Scarlett Johanson) siedzą przy stole, a towarzyszy im Hitler-Waititi. Na jego ramieniu widać fragment swastyki. To zdaniem Facebooka wystarczy, by zasłużyć na bana – 90 dni blokady konta. Profil Kulturalny Człowiek, o którym mowa, należy do autora niniejszego tekstu. Otrzymałem od Facebooka trzy powiadomienia dotyczące wpisu ze stycznia z recenzją „Jojo Rabbita”.
Rozwój tej sytuacji świadczy o niejasnych procedurach serwisu Marka Zuckerberga. Odwołałem się trzykrotnie. Wszystkie odwołania zostały rozpatrzone i odrzucone. Facebook poinformował mnie, że post ze zdjęciem narusza standardy społeczności. Kolejnych kroków już nie dało się podjąć, a w panelu zgłoszeń przy wspomnianych wątkach wyświetlał się komunikat „Zamknięte”.
Podkast „Polityki”: Czy wypada się śmiać z Holokaustu?
Kogo Facebook banuje, a komu odpuszcza
W oczekiwaniu na ocenę odwołań przygotowałem na profilu „wpis testowy”, w którym opisałem tę kuriozalną sytuację, dołączając „kontrowersyjny” kadr. Post udało się opublikować (na czas rozpatrywania odwołań ban został zdjęty). Algorytm Facebooka bardzo szybko to wyłapał i znów zgłosił naruszenie. Odwołałem się. Tym razem podziałało, a Facebook przeprosił mnie za pomyłkę.
Czytaj też: Czy serwis Zuckerberga jest politycznie neutralny?
Podsumujmy: w systemie pojawiły się cztery zgłoszenia, wszystkie dotyczące tego samego filmowego kadru. Od wszystkich się odwołałem. Facebook trzykrotnie odrzucił moje argumenty. Za czwartym razem już je uwzględnił i przeprosił. Mogę publikować komentarze i posty, ale promować ich – już nie, więc jakaś forma kary została jednak podtrzymana.
Sam zgłaszam posty i profile propagujące nienawiść, których autorzy marzą o gazowaniu Żydów czy kopaniu imigrantów. Wpisy, do których dołączono zdjęcia rasistowskich transparentów różnych organizacji nacjonalistycznych. Facebook zazwyczaj je odrzuca, uznając, że nie ma w tym niczego niedozwolonego. Ironia. Zwłaszcza biorąc pod uwagę przesłanie filmu „Jojo Rabbit”.
Czytaj też: Ban na Facebooku za ironię i nagłówek z gazety