Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Korona na języku, czyli pandemia w polszczyźnie

W jednym z komentarzy na temat tego zjawiska znalazłem hasło „antymaseczkowcy to nowi antyszczepionkowcy”. W jednym z komentarzy na temat tego zjawiska znalazłem hasło „antymaseczkowcy to nowi antyszczepionkowcy”. Joanna Mrówka / Forum
Gwałtowna zmiana naszych zwyczajów pozostawiła, rzecz jasna, ślad w języku. Oficjalne koronawirusowe słownictwo przyjęliśmy z dyscypliną. A później próbowaliśmy nim opowiedzieć głównie o swoim braku dyscypliny.

W pierwszych tygodniach polszczyzna na zagrożenie epidemiologiczne reagowała naprawdę dynamicznie. Bezpośrednim powodem tych reakcji były jednak nie informacje o liczbie wykrytych nosicieli koronawirusa, tylko raczej zamknięcie szkół. Uczniowie z radością zaczęli sobie wysyłać pozdrowienia z – jak to nazwali – „koronaferii”. Słowa użył w swojej notce także nasz bloger Dariusz Chętkowski, opisując sytuację tej pierwszej uczniowskiej euforii i szkolnego zamieszania. A ponieważ najpierw zamknięto szkoły, a kluby i puby dopiero później, zaczęto straszyć następstwami owej przerwy w zajęciach, czyli młodzieżowymi imprezami: „koronawirus party” i „koronawixą”. Tym bardziej że studentów także problem dotyczył.

Znajomy językoznawca odnotowywał: „Wiecie, co to są koronalia? Spotkania studenckie zamiast odwołanych juwenaliów. Myślę, że mogą być nie tylko studenckie”. A jeden z aktywnych komentatorów politycznych zwrócił uwagę na to, że już dziś decydują się losy plebiscytów na słowa roku 2020 – faworytem są właśnie koronaferie. Dynamika zdarzeń pokazała jednak, że mogło to być wskazanie nieco przedwczesne.

Czytaj też: To jest wojna! Dlaczego o wirusie mówimy militarnym językiem?

Covidiot i koronaświrus

Jeśli coś tych kilka miesięcy z pandemicznym językiem pokazało, to lekki sceptycyzm Polaków wobec zagrożeń.

Reklama