Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Rzeczywistość przerosła marzenia. Świątek mistrzynią Roland Garros!

Iga Świątek Iga Świątek Forum
Jeśli zdrowie dopisze, Igę czeka świetlana przyszłość. Pokazała w turnieju tak dojrzały i inteligentny tenis, że nie ma żadnych wątpliwości, iż jest w stanie wygrać z każdą rywalką.

Miała pełne prawo nie unieść ciężaru tego finału, rozsypać się emocjonalnie. Zwłaszcza że odkąd tydzień temu nie dała w jednej ósmej finału najmniejszych szans faworyzowanej Simonie Halep, według powszechnej opinii tenisowych znawców stała się kandydatką numer jeden do zwycięstwa w całym French Open.

Sytuacja była więc dość dwuznaczna: Iga startowała do turnieju okopana daleko w szóstej dziesiątce kobiecego rankingu, co teoretycznie wyznaczało granicę jej możliwości co najwyżej na trzecią–czwartą rundę. A nagle stała się murowaną faworytką. Niby ćwierćfinał i półfinał też okrzyknięte byłyby sukcesem, ale z drugiej strony – za rywalki miała kwalifikantki dużo niżej notowane i w każdym tenisowym aspekcie od niej słabsze. A gdy na papierze trzeba wygrać, to w życiu bywa odwrotnie.

Czytaj też: Tenis. Bogacze i rzemieślnicy

Pierwszy set nie był łatwy

Przeszła przez ten turniej jak burza, nie tracąc ani jednego seta i spędzając na korcie średnio niewiele ponad godzinę. Finał był bez wątpienia dla Igi najtrudniejszą z przeszkód (no ale w końcu od tego są finały), przynajmniej dopóki kontuzja uda pozwalała Sophii Kenin angażować się na 100 proc.

Trochę szkoda, że Amerykanka zgasła na początku drugiego seta, zresztą już wcześniej odpuszczała sobie bieganie do świetnych dropszotów w wykonaniu Polki. Pierwszy set nie był dla Igi łatwy, świetną grę przeplatała złymi zagraniami, serwis ewidentnie jej nie służył, ale nawet stracona szansa na zamknięcie seta przy pierwszej okazji jej nie zdeprymowała.

Reklama