Lewandowski na ratunek. Polska pokonała Albanię w meczu o mundial w Katarze
Przed właśnie rozpoczętym wrześniowym trójmeczem w eliminacjach do przyszłorocznego mundialu w Katarze powodów do dobrego humoru raczej brakowało. Po marcowym początku nie zostały dobre wspomnienia. Cztery punkty (remis z Węgrami, zwycięstwo z Andorą i przegrana z Anglią) to licha zaliczka w eliminacjach, z których bezpośrednio awansuje tylko zwycięzca grupy. Euro 2020 nikomu humoru nie poprawiło. Nie warto rozdrapywać tych ran. Tym bardziej że nowych kłopotów i rozterek nie zabrakło.
Sousa już bez Bońka. Problemy z kontuzjami
Paulo Sousa zna co prawda kilka języków, ale polskiego nie. Nawet jednak bez jego znajomości pewnie zdawał sobie sprawę z toczącej się dyskusji na temat jego przyszłości w roli selekcjonera. Promotor Sousy Zbigniew Boniek nie jest już prezesem związku, co nie jest bez znaczenia. Następca Cezary Kulesza mógł mieć przecież inny pomysł na zarządzanie kadrą. Szybko jednak zadeklarował wsparcie. Być może nie jest wielkim fanem tego trenera, ale też nie jest raptusem i nie będzie brał na siebie odpowiedzialności za wynik eliminacji.
Paulo Sousa, zwany prześmiewczo „pogromcą Andory” (do czwartku jego jedyny pełny sukces w ośmiu meczach), mógł więc przystąpić do pracy pewny chociaż kilku tygodni bez wypowiedzenia. Ogłosił kadrę i za jej skład był raczej chwalony. Fachowcy dopatrywali się oznak stabilizacji. Zauważali, że selekcjoner nie jest głuchy na sugestie dziennikarzy i np. wpisał na listę Sebastiana Szymańskiego, nieobecnego podczas mistrzostw kontynentu.
Ale spora część personalnych planów zawaliła się tuż po ich ogłoszeniu. Przede wszystkim Piotr Zieliński, który – wydawało się – jest wreszcie bliższy spełniania powszechnych oczekiwań, ma stłuczony dotkliwie mięsień. Mateusza Klicha, też raczej pewniaka do biegania w środku pola, kolejny raz męczy koronawirus.