Iga Świątek nie zagra w swoim drugim finale turnieju wielkoszlemowego. Przegrała z Danielle Collins 0:2 (4:6, 1:6). Trzeba powiedzieć brutalnie: nie miała w tym meczu nic do powiedzenia. Mimo to od poniedziałku w rankingu WTA awansuje na czwarte miejsce.
Collins rozegrała ze Świątek życiową partię
Półfinałowa rywalka Polki przyjechała do Melbourne jako 30. w klasyfikacji WTA. Na korcie to jednak Amerykanka dominowała. Oglądanie tego meczu od pierwszej piłki było ciężkim doświadczeniem dla polskich kibiców. Zaczęło się od czterech wygranych gemów przez Collins, która na tym etapie turnieju występowała już trzy lata temu. Świetny serwis i returny spotykały się z bezradnością po drugiej stronie kortu. Wynik 6:4 nie oddaje skali przewagi zwyciężczyni seta. W drugim mieliśmy nadzieję na odwrócenie ról. Nic z tego. Collins rozegrała chyba życiową partię.
Nie można jednak oceniać całych zawodów na podstawie jednego, choćby najbardziej nieudanego meczu. Na palcach jednej ręki można policzyć polskich tenisistów, którzy regularnie pokazują się w kobiecym czy męskim tourze. Liczących się w rozgrywkach jest jeszcze mniej, bo tylko dwoje. Hubert Hurkacz jest sportowcem chimerycznym. Kolejny raz w Australian Open odpadł na początku zawodów, tym razem w drugiej rundzie. Inaczej ma się sprawa z Igą Świątek.
Świątek na stałe w czołówce
Wielkoszlemowe zawody w Melbourne są szóstymi z rzędu, licząc od triumfu w Paryżu dwa lata temu, w których Polka rozgrywa co najmniej cztery mecze. Co ciekawe, jest jedyną taką zawodniczką. Tym razem w Australii osiągnęła dużo więcej.
Po ubiegłorocznych zawirowaniach, szczególnie widocznych pod koniec sezonu, można było mieć obawy o dalszy ciąg kariery. Jeszcze raz potwierdziła się stara prawda, że czasami dużo łatwiej wspiąć się na szczyt, niż nie dać się z niego zepchnąć. Iga Świątek i jej opiekunowie doskonale o tym wiedzieli, ale nie zapobiegło to potężnym turbulencjom, szczególnie widocznym podczas WTA Finals w Guadalajarze. Wydawało się, że jej team przetrzyma kryzys w niezmienionym składzie, ale to się nie udało. Iga postanowiła pożegnać się z trenerem Piotrem Sierzputowskim. Jego miejsce zajął wieloletni opiekun Agnieszki Radwańskiej Tomasz Wiktorowski. Jego ówczesna podopieczna dwukrotnie dotarła do półfinału AO.
Dziś przy jego pomocy na tym etapie znalazła się Iga Świątek. To najlepszy dowód na to, że raszynianka ma już stałe miejsce w ścisłej czołówce rankingu WTA. Z drugiej strony trzeba zauważyć, że na drodze Polki do najlepszej czwórki nie stawały przeciwniczki z samego topu rozgrywek.
Po przełknięciu dzisiejszej gorzkiej pigułki możemy jednak z nadzieją czekać na dalsze występy w tym sezonie.