Ciszę na teatralnych widowniach coraz rzadziej dziś przerywa dźwięk dzwoniącego smartfona, coraz częściej za to widać błysk światełek – to smartwatche dają znać swoim właścicielom o przychodzących mailach i połączeniach. Jak podaje Counterpoint Research, w ubiegłym roku, w porównaniu z poprzednim, globalne dostawy smartwatchy wzrosły o 9 proc. Przewiduje się, że w 2023 r. przychody z tego rynku osiągną blisko 45 mld dol., a do 2027 r. będzie on wart prawie 62 mld dol.
Inteligentne zegarki przejęły wiele funkcji smartfonów, jak np. płatności zbliżeniowe, ale kluczowe dla ich popularności i znaczenia jest umiejscowienie na nadgarstku, które daje im dostęp do cennych danych o naszym zdrowiu.
Kiedy w 2014 r. Tim Cook zapowiadał pierwszego Apple Watcha, nazwał go „kompleksowym urządzeniem zdrowotnym i fitness”. Dziś m.in. za pomocą Apple Watcha wykonamy EKG, Huawei stworzył smartwatcha, który zbada ciśnienie, a Garmin oferuje zegarek mierzący poziom glukozy we krwi. Badanie przeprowadzone przez firmę Samsung dowiodło, że użytkownicy smartwatchy lepiej oceniają stan swojego zdrowia niż reszta, a samo używanie elektronicznych asystentów wpływa na bardziej świadome dbanie o dietę, aktywność fizyczną, profilaktykę zdrowotną i jakość odpoczynku. A może być lepiej, bo Apple pracuje nad Quartz, opartą na sztucznej inteligencji usługą coachingu zdrowotnego, która ma motywować do ćwiczeń, poprawy nawyków żywieniowych i jakości snu. Prowadzone są też prace nad nową technologią do śledzenia emocji.
Z tymi ostatnimi bywa problem, bo smartwatche, które w wielu aspektach pozytywnie wpływają na zdrowie fizyczne, niekoniecznie równie dobrze oddziałują na zdrowie psychiczne. Mówi się o tym, że przyczyniają się do m.in. poddawania się przez użytkowników ciągłej samoocenie, porównywania się z innymi, przywiązywania się do danych, które nie wiadomo, jak bardzo są dokładne, czy poczucia przytłoczenia spływającymi powiadomieniami.