Krzysztof Stanowski z internetowego „Kanału Sportowego”, niegdyś dziennikarz sportowy, dziś charyzmatyczna osobowość medialna, z wielkim poświęceniem zajął się prześwietleniem rzekomej kariery filmowej Natalii Janoszek. Bywalczyni programów telewizyjnych zabawiała prowadzących i widzów opowieściami o karierze w Indiach czy spotkaniach z aktorami, w 2016 r. napisała również pamiętnik „Za kulisami Bollywood”. Jak się okazuje – to kariera mocno podkoloryzowana. Dla przeciętnego odbiorcy spoza celebrosfery to temat równie istotny co mistrzostwa Polski w grze „Splatoon 3”, dlaczego więc tak rozpalił komentariat?
Mieszczanie zerkają ukradkiem
Po pierwsze, nasz stosunek do celebrytów to mieszanina pogardy i fascynacji. Sensację wzbudziła dopingowa wpadka ultrathriatlinisty Roberta Karasia i jej wyjątkowo głupie okoliczności (substancję otrzymał od znachora amatora). Przez kilka dni, jeśli patrzeć przez pryzmat rozluźnionych kanikułą mediów, sprawą żyła cała Polska. Popularność platform poświęconych celebrytom (jak różne Plotki czy Pudelki) to jedno – nikt się nie przyzna w towarzystwie, że na nie zagląda, zachęcony sensacyjnym nagłówkiem wtłoczonym w codzienny strumień internetowych treści, ale już chętnie sięgnie po sprawozdanie z życia i wybryków sław opakowane w sarkastyczny komentarz Kuby Wojewódzkiego. Życie innych ludzi budzi ciekawość, głód telenoweli z życia wziętej jest bazą piramidy Maslowa człowieka w świecie przesyconym mediami.