Gary na taśmie
Gary na taśmie. Czyli skąd się wzięły nasze słynne kuchnie w zabudowie
Krótki przegląd aranżacji kuchennych prezentowany przez jeden z wielkich sklepów meblowych: są stylizacje rustykalne, z profilowanym drewnem, kafelkami w stylu portugalskim i porozwieszanymi patelniami i chochlami. Są kuchnie „pop”, pełne kolorów, bibelotów, owoce w pomalowanych na biało skrzynkach, na lodówce magnesy i dziecięce rysunki. Są wersje industrialno-nowoczesne: czerń, stal, marmur, minimum przedmiotów. Wszystkie je łączy jedno: zabudowa kuchenna. Trudno o coś bardziej praktycznego, a przez to oczywistego, zwłaszcza w małej przestrzeni w bloku. Ale być może wciąż borykalibyśmy się z niepraktycznymi kredensami i stołami, gdyby nie kilka odważnych kobiet i wielkie zmiany społeczne na przestrzeni ostatnich 200 lat.
Do połowy XIX w. projektanci kuchnię omijali. Tę przestrzeń uważano za brudną, wstydliwą, niereprezentacyjną. A przede wszystkim w kuchni pracowała służba, której komfort i ergonomia pracy nikogo nie interesowały. To się zmieniło, kiedy w USA rodziny z klas średnich zaczęły rezygnować ze służby, a obowiązki kuchenne przejęły panie domu. W 1841 r. amerykańska edukatorka Catharine Beecher opublikowała bestsellerowy „Traktat na temat ekonomii gospodarstwa domowego”, w którym tłumaczyła, że odpowiednia organizacja sprzętów, tak by wszystko było pod ręką i nie trzeba było się nachodzić, oszczędza czas i wysiłek. Tak odzyskane zasoby można poświęcić mężowi i dzieciom. Nie chodziło o pójście do pracy i niezależność, jeszcze nie. Niemniej recepty Beecher były rewolucyjne, bo wprowadziły do dziś aktualną zasadę projektowania ciągu roboczego. Podobne rozwiązania organizacji przestrzeni służącej optymalizacji ruchów w fabryce kilkadziesiąt lat później wprowadzi Frederick Taylor. I „tayloryzm”, obok ruchomej taśmy produkcyjnej Forda, stanie się podstawą XX-wiecznego systemu produkcji przemysłowej.