Sojowy schabowy
Sojowy schabowy, który nie smakuje jak tektura. Kilka prostych tricków
Z opowieści wegan ze znacznie dłuższym stażem wiem, że kiedyś w sklepach z opcji roślinnych były dostępne tylko kotlety sojowe. Zwane pieszczotliwie „tekturkami”, są i dziś powszechnym, łatwym w obróbce oraz wdzięcznym składnikiem, który można wykorzystać w przeróżnych daniach. Wśród moich ulubionych sposobów na kotlety sojowe są m.in. krakowska maczanka, gulasz, szaszłyki czy bitki w sosie. Ale nie możemy zapomnieć także o Świętym Graalu, Złotym Runie, Bursztynowej Komnacie roślinnego niedzielnego stołu – czyli sojowym schabowym. Złota, chrupiąca panierka skrywa soczyste, mięsiste wnętrze. Do tego ziemniaczki i surówka albo mizeria. Kilka tricków, które spisałem poniżej, sprawi, że na poczciwy kotlet sojowy trudno będzie już spojrzeć tak samo jak kiedyś.
Kotlet sojowy à la schabowy (8 sztuk):
• 8 kotletów sojowych typu big steak
• 250 ml mleka roślinnego (niesłodzonego o neutralnym smaku)
• 500 ml bulionu warzywnego (przepis znajdziecie na moim blogu, ale można użyć również z kostki/słoiczka)
• jedna mała cebula (150 g)
• 300 ml zimnej wody
• 3 łyżki mielonego siemienia lnianego
• 3 łyżki mąki pszennej (uniwersalnej typu 450, 550) – opcjonalnie
• 200–300 g panko (bułki tartej typu japońskiego)
• sól, świeżo mielony pieprz do smaku
• sporo oleju o neutralnym smaku do smażenia (np. rzepakowy)
Wykonanie:
Do 300 ml wody dodajemy 3 łyżki mielonego siemienia lnianego, mieszamy dokładnie i odstawiamy na minimum 30 min. Kotlety sojowe układamy w garnku (najlepiej na tyle szerokim, by kotlety utworzyły tylko 2–3 warstwy). Cebulę obieramy, kroimy w piórka i wrzucamy do kotletów. Bulion mieszamy z mlekiem roślinnym i zalewamy kotlety powstałą mieszanką.