Czarna przyszłość
Przyszłość kawy jest czarna. Arabika może wkrótce stracić status liderki. Co w zamian?
Świat kawy i kawoszy ma swoje kody i poziomy wtajemniczenia. Możemy się o tym przekonać zarówno przy okazji obchodzonego ostatnio Międzynarodowego Dnia Kawy (część krajów, w tym Polska, obchodzi go 29 września, inni 1 października), jak i na co dzień, w kawiarni, pytając, skąd są ziarna, z których przygotowywany jest napój. Odpowiedź najprostsza brzmi: arabika. Czytajmy to jako ogólną informację, że ziarna są jakościowe, ale zostaliśmy ocenieni jako amatorzy, nie zaś znawcy kawy. Gdy usłyszymy, skąd ziarna pochodzą – najczęściej będzie to Brazylia (odpowiadająca za produkcję 40 proc. kawy na świecie), potem inne kraje Ameryki Południowej (Kolumbia, Gwatemala), Afryki (Etiopia, rzadziej Rwanda i Kenia), rzadko Indonezja, Chiny czy Indie – to znaczy, że jesteśmy w wewnętrznym kręgu kofeinowego wtajemniczenia. Gdy nam zaś podadzą nazwę palarni – najlepiej własnej, w ostateczności lokalnej – jesteśmy w miejscu, gdzie eksperckość jest na najwyższym poziomie, a i my zostaliśmy uznani za znawców.
Gwarantująca dobrą jakość arabika – najpopularniejsza ze 124 znanych gatunków kawy – niestety wraz z galopującymi zmianami klimatu wkrótce może stracić status liderki. Krzew tej rośliny dobrze się czuje w temperaturze pomiędzy 15 a 20 stopni i ma delikatne zdrowie (czyli niską odporność na choroby atakujące kawę). Fala susz, która przetoczyła się przez Brazylię w 2021 r., zmniejszyła roczne zbiory aż o jedną trzecią. Według badań opublikowanych rok później przez Instytut Zasobów Naturalnych w Zurichu, w 2050 r. nawet połowa terenu, gdzie obecnie rośnie arabika, może przestać się nadawać do jej hodowli.
Także dlatego na popularności zyskuje drugi gatunek kawy, kojarzący się – często niesłusznie – z ziarnami gorszej jakości.