Raz, dwa, trzy…
Raz, dwa, trzy… Czyli dzieci bawią się w „Squid Game”. W realu i sieci
Istnieje spore prawdopodobieństwo, że młodsze pokolenia w Polsce tradycyjną podwórkową zabawę „Raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy!” znają wyłącznie pod nazwą „Czerwone, zielone”. W roli Baby Jagi występuje wielka lalka z koreańskiego serialu „Squid Game”, który wciąż uchodzi za jeden z największych fenomenów popkultury ostatnich lat. Drugi sezon, który miał niedawno premierę i okazał się równie hitowy co pierwszy, urwał się w kulminacyjnym momencie, lukę i oczekiwanie na ciąg dalszy ochoczo zagospodarowuje internet. Przypomnijmy, że bohaterowie serialu biorą udział w osobliwych „igrzyskach śmierci”. Przegrani tracą szansę na horrendalną nagrodę pieniężną, spłatę długów oraz – bagatela – własne życie.
W wirtualnych parodiach ten śmiercionośny element rzecz jasna nie występuje, to zabawne wariacje na temat rozgrywek, nowy rodzaj popularnych challengeów. „Obierz jabłko, nie odrywając skórki”, „nawlecz nitkę na igłę”, „oddziel galaretkę od biszkoptu”, „umów się do okulisty na NFZ na 2025 r.” – tego rodzaju zadania stawia sobie na przykład Anna Maria Dubińska, aktorka śledzona na Instagramie przez 40 tys. osób. Oczywiście ponosi porażkę (zwłaszcza z NFZ).
Fenomen wychodzi też z internetu – fani serialu uczą się w realu składać ddakji z papieru (to rodzaj origami), rośnie też popularność tradycyjnych koreańskich ciasteczek dalgona. „Deser i zabawa w jednym”, chwalą autorzy własnych przepisów. W serialu należało dokładnie wyciąć kształt z ciasteczka – w realu to forma niewinnej gry towarzyskiej. Zrozumiała niemal pod każdą szerokością geograficzną i w każdym języku.
„Squid Game” to poza wszystkim thriller o nierównościach społecznych i mrocznych stronach kapitalizmu.