Jest takie miejsce w Polsce, które ludzie złośliwi nazywają Miastem Doznań. Ludzie życzliwi natomiast wybierają milczenie. W tym miejscu, tak mniej więcej na środku, wyrasta brzydka konstrukcja murowana zwana ratuszem. Ratusz ma wieżę, co nie jest specjalnie oryginalne, jeżeli chodzi o ratusze. Poza tym, że na wieży dochodzi do regularnych aktów przemocy z udziałem drobnej rogacizny – to znaczy koziołków, które się trykają końcówkami – siedzi tam trębacz i złośliwie trąbi.
Teraz robi to na przekór każdemu, kto próbuje spać jak człowiek do 12 rano, ale kiedyś pełnił również funkcję słabo opłacanego systemu alarmowego. Tak było do czasu wynalezienia bloków i staruszek, które skanują z ich okien przestrzeń miejską jak sokoły z trwałą ondulacją w kolorze szarofioletowym. Trębaczem miejskim w czasach, których dotyczy ta legenda, był niejaki Przemko. Przemko potrafił robić dwie rzeczy: patrzeć i dmuchać. Bo jak wypatrzył coś interesującego, to wtłaczał powietrze ile sił w płucach w dęty instrument blaszany typu trąbka.
Czytaj też: Legenda o księżnej, księciu i co z człowiekiem robi mieszkanie w Opolu
W poszukiwaniu afery
Pewnego razu np. pies burmistrza wpadł był do studni i tylko dzięki zręcznym ustom naszego Przemka mieszkańcom udało się wyciągnąć futrzastego drania, nim zdążył wypić całą wodę.
Jak się pewnie domyślacie, taka uzdolniona bestia jak nasz Przemko nie mogła długo pozostać wolna ani bezdzietna. Przemko miał syna o imieniu Bolko. Kiedyś był jeszcze Marko, ale pewnego dnia uciekł z wędrownymi graczami w polo.
Bolko odziedziczył po tacie talent do gapienia się na rzeczy.