Ludzie i style

Legenda o trzech faunach, czyli kto ten (nie)cały Śląsk wymyślił

Legenda o trzech faunach Legenda o trzech faunach Marek Maruszczak/AI / •
Wiadomo, że marzeń nie można realizować w miejscu urodzenia, bo ze wsparciem rodziny byłoby za prosto.

Dawno temu, kiedy w Polsce pełno było turów, a nie tylko żubrów w płynie, żyło sobie trzech przyjaciół, którzy nazywali się jak krasnoludy odsiadujące wyrok za podpalenia pod Katowicami. Zabomir, Gliwor i Bytomir, jak wszyscy młodzi, mieli niestety marzenia. Gliwor chciał być rolasem, bo kochał dopłaty, tzn. rośliny i inne takie zielone. Bytomir ponad wszystko umiłował pracę z drewnem, więc wymyślił, że zostanie cieślą, takim gościem, któremu zlecasz zrobienie kuchni na wymiar, a on potem przez pół roku nie odbiera telefonu. Zabomir natomiast zapragnął zostać odkrywcą, bo miał odwagę, pomysły i długi na mieście.

Czytaj też: Legenda o Poznaniu, Kruczym Królu i o tym, jak człowieka zmienia dieta

Sytuacja z rodzaju niepokojących

Wiadomo, że marzeń nie można realizować w miejscu urodzenia, bo ze wsparciem rodziny byłoby za prosto. Poleźli więc w Polskę, ale najpierw spotkali się jeszcze na rozstaju dróg, żeby na pewno wybrać najgorszą. Tutaj trzeba im przyznać, że odnieśli sukces, bo ruszyli w kierunku Śląska.

Wędrowali siedem dni, a siódmej nocy dotarli na skraj polany w samym sercu lasu. Kończyło im się jedzenie i picie. Wszędzie wokół słychać było tajemnicze istoty i drzewa nucące motyw przewodni z „X-Files”. No sytuacja z rodzaju niepokojących. Dlatego przyjaciele zjedli i wypili resztki zapasów, po czym uderzyli w kimono z mocnym przeświadczeniem, że jakoś to będzie, bo na tym właśnie polega odpowiedzialność.

Spali sobie tak w najlepsze, a marzenia ulatniały się z nich szerszym końcem człowieka. Aż tu nagle wszystko dostało kolorów jak chodniki na wrocławskiej starówce w sobotę nad ranem. Drzewa tańczą pogo, trawa śpiewa jugosłowiańskie pieśni ludowe, a ze środka polany wybija kolumna wody, jakby sama ziemia przegięła z kebabami. A zaraz potem... na polanę wpada trzech kolesi z ludzką górą i kozim podwoziem.

Nogi mieli jak z historii o koziołku Matołku, gdyby bohater całe życie nie mył racic i był na bakier z bielizną. Od pasa w górę golizna jak w raju, zanim się nie ochłodziło pod względem stosunków rodzinnych. A na głowach rogi jak w miejscu, do którego trafię za poprzednie zdanie.

– To faunowie! – wyrwało się Zabomirowi – odkrywcy.

Kozionodzy przybysze usłyszeli Zbytka, ale zamiast zeżreć podglądaczy albo przynajmniej zatrudnić ich przy zbiórce szparagów, co jest standardowym sposobem postępowania z młodymi odkrywcami, zaczęli ich szczypać, tarmosić i wyrywać im włosy jak pijana ciotka na weselu.

Czytaj też: Legenda o księżnej, księciu i co z człowiekiem robi mieszkanie w Opolu

Strasznie w tej puszczy suszy

Pierwszy wymiękł Gliwor i zaczął krzyczeć, że ratunku, pomocy, spełnimy wasze trzy życzenia. Na taką propozycję faunowie zamarli, bo równie obdartej złotej rybki jeszcze nie widzieli. Ostatecznie uzgodnili między sobą, że dadzą się wykazać młodzieży.

Pierwsze życzenie – ma być ciepło. Faunowie nie mogli rozpalić ogniska, bo drzewa to ich kumple, a rąbać kolegę na szczapy to się nie godzi, jeżeli człowiek nie jest z Nowej Huty. No i tutaj wkracza Zabomir, który przypomniał sobie, jak kradł węgiel kamienny, tzn. dokonywał redystrybucji zasobów naturalnych. Zbytek szybko pobiegł na skraj lasu, zaczął kopać i przytargał spod ziemi kilka wiader czarnego złota, przy pomocy którego rozpalił ognisko.

Nie mogli się nadziwić faunowie, że jak to, kamień, a płonie. Ach, gdyby tylko wiedzieli, że chcąc oszczędzić okoliczne drzewa, zbezcześcili zwłoki własnych przodków. Tymczasem pokiwali jedynie rogatymi łepetynami i przeszli do kolejnego życzenia, które zaczęło się od słów: „strasznie w tej puszczy suszy”.

Na to ożywił się Gliwor – specjalista od płodów rolnych w każdej formie, również płynnej. Faunowie zażyczyli sobie dodatkowo, że napitek musi nie tylko kopać, ale być w dodatku nowy dla ich smaganych leśnymi dzbanami podniebień. To nie było dla Gliwora przeszkodą, bo miał w głowie przepis, którego nikt do tej pory nie przetestował z powodu Karty Praw Człowieka – piwo z sokiem. W lesie zaważało. Coś gdzieś pękło w samej osnowie rzeczywistości, jakby przeczuwając, że szkód raz poczynionych cofnąć się już nie da. Faunom napój jednak zasmakował. Mlaskali długo, a na koniec poszli na karaoke. Kiedy wrócili, przyszedł czas na trzecie życzenie – leśni panowie chcieli się wyspać jak królowie.

Czytaj też: O tym, jak Brzydgoszcz założono i że całkiem niedaleko są miejsca jeszcze gorsze

Nagrzani truchłami pradawnych drzew

Tutaj do akcji wkracza Bytomir, który przygotował faunom z drewna wspaniałe łoża z baldachimami. Warto się w tym miejscu zatrzymać i zastanowić, jakim cudem faunom przeszkadzało wrzucanie kumpli-drzew do ogniska, ale już robienie z nich płyty wiórowej niekoniecznie. Otóż pomysłowy Bytomir przygotował się solidnie do roli nowoczesnego cieśli przedsiębiorcy i poza podrabianymi certyfikatami miał pod ręką zawsze szkatułkę z kilkoma kornikami. Rozrzucił żuczki wśród smakowitych świerków i wykarczował je pod pretekstem cięć sanitarnych.

Kiedy nagrzani truchłami pradawnych drzew i opici piwem z sokiem faunowie wyspali się solidnie na owocach rabunkowej gospodarki leśnej w kolorze Świerk Naturalny – uznali, że nie tylko oszczędzą przyjaciół, ale odwdzięczą im się stosownie do zasług.

Zabomir dostał od faunów kawałek ziemi, na którym z biedaszybów stopniowo wyłoniło się Zabrze.

Gliwor, jako twórca napoju, w którym udało się zepsuć zarówno urok soku, jak i piwa, został ukarany Gliwicami.

Natomiast Bytomir stał się ojcem założycielem Bytomia, w którym następnie powstała Polonia Bytom – na pamiątkę tego, co zdeterminowany człowiek może zrobić z drewnem.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Afera upadłościowa, czyli syndyk złodziejem. Z pomocą sędziego okradał upadające firmy

Powstała patologia: syndycy zawyżają koszty własnego działania, wystawiają horrendalne faktury za niestworzone rzeczy, sędziowie to akceptują, a żaden państwowy urzędnik się tym nie interesuje. To kradzież pieniędzy, które należą się przede wszystkim wierzycielom.

Violetta Krasnowska
12.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną