Dawno temu, kiedy w Polsce pełno było turów, a nie tylko żubrów w płynie, żyło sobie trzech przyjaciół, którzy nazywali się jak krasnoludy odsiadujące wyrok za podpalenia pod Katowicami. Zabomir, Gliwor i Bytomir, jak wszyscy młodzi, mieli niestety marzenia. Gliwor chciał być rolasem, bo kochał dopłaty, tzn. rośliny i inne takie zielone. Bytomir ponad wszystko umiłował pracę z drewnem, więc wymyślił, że zostanie cieślą, takim gościem, któremu zlecasz zrobienie kuchni na wymiar, a on potem przez pół roku nie odbiera telefonu. Zabomir natomiast zapragnął zostać odkrywcą, bo miał odwagę, pomysły i długi na mieście.
Czytaj też: Legenda o Poznaniu, Kruczym Królu i o tym, jak człowieka zmienia dieta
Sytuacja z rodzaju niepokojących
Wiadomo, że marzeń nie można realizować w miejscu urodzenia, bo ze wsparciem rodziny byłoby za prosto. Poleźli więc w Polskę, ale najpierw spotkali się jeszcze na rozstaju dróg, żeby na pewno wybrać najgorszą. Tutaj trzeba im przyznać, że odnieśli sukces, bo ruszyli w kierunku Śląska.
Wędrowali siedem dni, a siódmej nocy dotarli na skraj polany w samym sercu lasu. Kończyło im się jedzenie i picie. Wszędzie wokół słychać było tajemnicze istoty i drzewa nucące motyw przewodni z „X-Files”. No sytuacja z rodzaju niepokojących. Dlatego przyjaciele zjedli i wypili resztki zapasów, po czym uderzyli w kimono z mocnym przeświadczeniem, że jakoś to będzie, bo na tym właśnie polega odpowiedzialność.
Spali sobie tak w najlepsze, a marzenia ulatniały się z nich szerszym końcem człowieka. Aż tu nagle wszystko dostało kolorów jak chodniki na wrocławskiej starówce w sobotę nad ranem.