Pasta à la Iga
Pasta à la Iga wygrała z pierogami Sławosza. Włosi łapią się za głowę: „basta!”
Dwie najnowsze pomeczowe wypowiedzi Igi Świątek rozniosły się po sieci i żadna nie miała związku z tenisem. Po pierwsze: że zbiera ręczniki z Wimbledonu i obdarowuje nimi bliskich („każdy w teamie ma już jeden, wszyscy są szczęśliwi”). Po drugie: że po wysiłku na korcie raczy się w Londynie pastą (makaronem) z truskawkami i odrobiną jogurtu („polska specjalność”). Trybuny westchnęły z niedowierzaniem. Mogli się zdziwić Brytyjczycy – truskawki to symbol Wimbledonu, są tu serwowane już od XIX w., ale z bitą śmietaną i szampanem. Co roku rozchodzi się podczas turnieju ok. 28 tys. kg zawsze świeżych i idealnie czerwonych owoców.
Odezwali się też Włosi: pasta z truskawkami? Bluźnierstwo! Na memach Jannik Sinner, lider rankingu ATP, na taką pastę stwierdza stanowczo: „Basta!”. „Nie chciałbym być w jej skórze. Powodzenia we Włoszech!” – śmieje się Flavio Cobolli, też utalentowany włoski zawodnik. Rzymski turniej na mączce to oczywiście punkt obowiązkowy w kalendarzu Igi, która trzy razy wyjeżdżała stąd z pucharem. Szczęśliwie odbywa się w maju.
Mówi się czasem o Polce, że prowadzi na korcie swoją mistrzowską piekarnię („bajgiel” to set wygrany do zera), dziś specjalnością zakładu jest pasta. W sukurs Idze idą polscy kibice, przekonując za granicą, że nasza wersja pasty to naprawdę „banger” (petarda). I cały świat naprawdę próbuje. Danie nie wymaga zresztą wielkich kulinarnych talentów i jest podawane na zimno.
Instytut Monitorowania Mediów szacuje, że truskawki Igi niosły się za granicą bardziej niż kosmiczne pierogi Sławosza (filmik na oficjalnym profilu Wimbledonu na TikToku: 2,1 mln odsłon). I to jeszcze zanim o sprawie napisał „New York Times”. Dziennik piórem Kasi Pilat przypomina, że Polska jest drugim w Unii producentem truskawek, a makaron z jogurtem nadal kojarzy się u nas z sielankowym dzieciństwem i wypadami do dziadków.