Śmierć robota
Jak powiedzieć dziecku, że robot nie żyje? To się staje realnym problemem
Jak powiedzieć dziecku, że robot nie żyje? Dylemat, który kiedyś był udziałem jedynie bohaterów dzieł science fiction, stał się realnym problemem użytkowników robota Moxie. To sympatyczna maszyna wyglądająca jak wyjęta z kreskówki, z twarzą-ekranem wyświetlającym różne miny. Firma Embodied Inc. zaprojektowała go, żeby wspierał rozwój emocjonalny, społeczny i poznawczy kilkuletnich dzieci. Plany były ambitne, ale firma zbankrutowała. Użytkownicy otrzymali informację, że w związku z tym wyłączone zostaną serwery i tym samym chmura, z której korzysta robot, wkrótce przestanie działać. Sam Moxie zmieni się więc w plastikową skorupę. Firma przygotowała instrukcję, jak o tym rozmawiać z dziećmi, które zaangażowały się emocjonalnie.
Przypadek Moxie to niestety typowy cykl życia produktów oferowanych przez start-upy, które do działania wymagają obliczeń przeprowadzanych na serwerach. Gdy firma zamyka się i swoje chmury obliczeniowe, gadżety zamieniają się w tzw. cegły. Podobny los spotka AI Pin firmy Humane Inc., przypinkę służącą do komunikacji głosowej z asystentem AI, która miała „zastąpić smartfony”. Emblematycznym dla cyfrowego feudalizmu był przypadek firmy Revolv oferującej systemy inteligentnych domów: została wykupiona przez Google i zamknięta, a urządzenia po prostu przestały działać.
Czytaj też: Jabłuszka w płynnym szkle. Apple szykuje się na epokę rzeczywistości rozszerzonej
Co innego jednak, gdy w cegłę zmienia się stary odkurzacz, kamera albo pralka, a co innego, gdy dotyczy to elektroniki antropomorfizowanej i budzącej emocje. Nie tylko shintoistyczna Japonia, w której urządzane są ceremonie pogrzebowe robopiesków Sony AIBO, dostrzega ducha w maszynie.