Zielone bąbelki
Zielone bąbelki, czyli co się pije na Wimbledonie. Korki strzelają na meczach
Słynne francuskie wino musujące z Szampanii miało swoje pięć minut już w ćwierćfinałach debla. Pewien widz nieco zbyt energicznie otworzył butelkę na trybunach w trakcie gry, korek spadł na kort i przeszkodził jednemu z deblistów w serwisie. Sędzia zgodnie z przepisami zakwalifikowała podanie jako autowe, ale upomniała też krewkiego winomana. Sytuacja powtórzyła się w meczach pań Anisimowa–Galdi i Andriejewa–Potapowa, a w końcu w finale singla między Sinnerem a Alcarazem. Zapytany o incydent Sinner – być może dlatego, że wygrał – odparł żartobliwie: „To się tutaj dzieje cały czas. Wimbledon to bardzo drogi turniej!”.
Butelka specjalnego, okolicznościowego szampana Lanson Wimbledon Edition kosztuje bowiem 50 funtów (w zestawie neoprenowy rękaw utrzymujący butlę we właściwej temperaturze na czas trwania meczu – sprawdziłem, działa). Lanson od 2001 r. jest oficjalnym sponsorem turnieju, na równi z zegarkami Rolex i piłkami Slazenger. To zresztą żaden ewenement. W Polsce sponsoringu imprez sportowych przez marki alkoholowe (z wyjątkiem piwa) zakazuje ustawa o wychowaniu w trzeźwości, ale na świecie to norma: patronem tenisowego ATP jest inny producent szampana – Moët & Chandon, nowozelandzka marka Kim Crawford sponsoruje US Open oraz turniej w Indian Wells, w każdej zaś transmisji z Australian Open na pierwszym planie pokazuje się wino Jacob’s Creek.
Czytaj też: Winne orzeźwienie, czyli co pić latem, gdy z nieba leje się żar
Takich sytuacji jest więcej. Inny australijski producent wina Taylors sponsoruje golf, południowoafrykańska marka First Cape – rugby, w USA winiarze łożą na baseball i futbol amerykański.