O pocie i pocieszeniu
O pocie, pocieszeniu, spoceńcach i spocuchach. Objaśniamy nowe słowa
Ktoś pokazał w sieci swoje wyniki z egzaminu maturalnego: angielski, polski i matematyka prawie na 100 proc. Pojawił się komentarz „spocuch”. To ciągle echo wielkiej popularności słowa „spoceniec”, które od kilku lat towarzyszy przede wszystkim grom wideo. Ci, którzy szczególnie się starają o wygraną, przedkładając zwycięstwo nad przyjemność z gry, nazywani bywają – przez złośliwych przegranych, rzecz jasna – „tryhardami” (od ang. try hard – usilnych starań), a po polsku właśnie „spoceńcami”. Jedni oceniają drugich przez pryzmat własnych umiejętności: w oczach bambika (pamiętamy to słowo z polityki – słaby, początkujący gracz) każdy, komu wygrana przychodzi lekko i naturalnie, wydaje się spoceńcem. Zawsze to jakieś pocieszenie dla przegranego.
Z drugiej strony: nic tak nie odbiera przyjemności jak frustracja po kolejnym starciu z ambitnymi graczami. Jak to ujął użytkownik platformy X: „Gierki tracą swój urok, gdy chcesz zbudować miasto, zrobić fajną armię, a trafiasz na spocucha, co cię raszuje scoutami”, gdy w myśl zasady „nec Hercules contra plures” jego „fajną armię” zaatakowała chmara drobnych jednostek zwiadowców zbudowanych przez przeciwnika szybko, na samym początku kampanii.
Czytaj też: TYBG! Kto dziś jest zbazowany? Objaśniamy nowe słowa
Spoceniec często bywa mylony ze spocuchem, czyli – jak definiuje to miejski.pl – „agresywnym, zacietrzewionym osobnikiem nałogowo wypisującym nienawistne komentarze w mediach społecznościowych”. Pada tam nawet przykład: „Kamil to typowy spocuch.