Warszawskie restauracje, na czele ze znakomitą Nolitą, w ostatnich tygodniach prześcigały się w proponowaniu „menu chopinowskich”. W mediach zaś przypominano, co mistrz lubił zjeść i wypić – toruńskie pierniki, wiejski chleb ze zsiadłym mlekiem, strudel po wiedeńsku, ostrygi. Był przecież nieodzownym dzieckiem swych szczególnych czasów: schyłkowej arystokracji i emancypującego się mieszczaństwa. Bywał zatem nie tylko w eleganckich salonach, gdzie jako pianistę otaczał go niemal boski nimb, lecz również w popularnych kawiarniach – jak warszawska Honoratka czy paryski Tortoni – wiedeńskich gospodach czy najmodniejszych restauracjach stolicy Francji.
Skąd o tym wszystkim wiemy? Sam Chopin pozostawił sporą korespondencję, ale w sprawach podniebienia nie był zanadto wylewny. Przygotowując jednak książeczkę „Chopin Gourmet”, wydaną przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, dotarłem do wielu innych źródeł, w których bliscy, przyjaciele i wielbiciele Fryderyka zdradzili dużo więcej. Na przykład kompozytor Józef Brzowski odwiedził Chopina w Paryżu i tak opisał jeden ze wspólnych wieczorów w restauracji: „Zaczęliśmy od ostryg – wyborne! Następująca zupa, krem z dziczyzny, wyśmienita! Z kolei podano matlota [rybę w czerwonym winie – WB]. Danie to, wyrównywające samej ambrozji, doskonałym sporządzeniem i wykwintnym smakiem zdawało się z całą dumą chcieć nam przypominać, iż w Rocher de Cancale obiadujemy. Zastawiono potem szparagi – nie do wychwalenia. Później inne przysmaki, a przedziwny szampan szumnie wszystkiemu towarzyszył”.
Czytaj też: Oklaski po lądowaniu były wyjątkowo gromkie.