Poczytaj mi w Egipcie
„Tak introwertycy poznają introwertyków”. Wyjeżdżają w świat, żeby razem czytać
Literatura to nieodłączny element wypoczynku. Półki wielu plażowych restauracji uginają się pod zaczytanymi egzemplarzami bagpackerskich klasyków: „Niebiańskiej plaży” Alexa Garlanda czy „Shantaram” Gregory’ego Davida Robertsa oraz wciągających kryminałów, które pozwalają urlopowiczom oderwać się od problemów życia codziennego.
Literatura to także nieodłączny element wypraw w stronę innych kultur. Są ludzie, który dobierają lektury na wyjazd z podobną starannością, z jaką inni dobierają garderobę: „Bóg rzeczy małych” Arundhati Roy w indyjskiej Kerali, „Genialna przyjaciółka” Eleny Ferrante w Neapolu, felietony Fran Lebowitz w Nowym Jorku.
Od niedawna literatura to także temat przewodni zorganizowanych wyjazdów grupowych. Może dlatego, że czytanie to aktywność samotnicza tylko w teorii i przyjemniej czyta się w pięknej scenerii, w towarzystwie innych maniaków? A może dlatego, że w codziennym życiu jest coraz mniej czasu, żeby skupić się na książce? Natychmiast wkrada się poczucie winy, że jednak trzeba posprzątać w kuchni, odrobić z dzieckiem lekcje albo pójść w końcu na siłownię. Nie mówiąc już o niekończących się powiadomieniach z telefonu.
Wyjazdy książkowe zapewniają luksus całkowitej koncentracji na literaturze. Czasem polegają na tym, że grupa kilkunastu osób po prostu wyjeżdża razem do przytulnego pensjonatu w górach albo nad morzem. Każdy czyta, kiedy chce i co mu się podoba. Organizatorzy zachęcają, żeby zostawić telefony w domu albo przynajmniej oddać je do czasowego depozytu. To wielu osobom wystarcza, a sam akt wspólnego czytania ma w sobie coś magicznego.
Czytaj też: