Boska przekąska
Boska przekąska, czyli skyr. Każdy chce mieć własny. Skąd się wziął ten fenomen?
Jeśli powiemy po prostu „jogurt”, możemy się narazić na gniew rzeszy fanów, dla których ta islandzka odmiana jogurtu naturalnego urosła do rangi stylu życia, a wręcz kultu. – Dla mnie to napój bogów – mówi Maciej, który skyra pije codziennie. Skyr jest spełnieniem marzeń fitnessowych pasjonatów – dużo białka, mało tłuszczu, potencjalnie mało cukru. O jego uzależniających właściwościach przekonał się w 2012 r. Russell Crowe, który przyznał na platformie X: „Wygląda na to, że opuściłem Islandię z uzależnieniem od Skyru... czy można go kupić gdziekolwiek indziej na świecie?”. Posiłek to nie tylko boski, ale zdolny zaspokoić nawet gladiatora.
Skyr wywodzi się z Islandii, w historii tego kraju pojawił się już ponad dziesięć wieków temu. Dziś jest wytwarzany z mleka krowiego, pierwotnie powstawał z mleka owczego. Stąd też wywodzi się nazwa: od słowa „strzyc” i procesu, w którym mleko rozwarstwia się na serwatkę i skyr. Konsystencją przypomina zwykły jogurt, ale jest bardziej kremowy i naturalnie słodszy. Najbliżej mu do greckiego labnehu. Można go pić lub jeść, nawet w obliczu nietolerancji, bo występuje też w wersji bez laktozy.
Czytaj też: Złole w Luwrze
Ekspansję z Islandii rozpoczął na początku XXI w. Najpierw trafił do Danii, Szkocji i Stanów, ale największą karierę zrobił w Finlandii. W Polsce jest produkowany i sprzedawany przez największe firmy nabiałowe – każda ma własny skyr: Piątnica, Bakoma, Mlekovita, Fruvita (Biedronka), Pilos (Lidl)... O popularności skyra świadczy też powszechne zainteresowanie branży fitness, traktującej go jako suplement uzupełniający białko.