Czas nonszalancji
Klasa, obciach czy nonchalant? Objaśniamy nowe słowa
Świat próbuje nam sprowadzić myślenie do dwuwartościowego jak tiktokowy trend „klasa czy obciach”. Chodzi o odpytywanie w krótkich filmach o stosunek rozmówcy – na tak lub na nie – do konkretnych kwestii lub osób. Rzecz była ostatnio tak popularna, że ze słowa „klasa”, używanego jako synonim czegoś doskonałego lub ładnego jeszcze przez najstarsze żyjące dziś pokolenia (dokumentują to słowniki polszczyzny potocznej), uczyniła z powrotem coś modnego. Jednym słowem „klasa” znowu jest słowem klasowym, a nie obciachowym. Choć pewnie nie na długo, bo kolejne pozytywne określenia już stoją w kolejce. Na przykład „nonchalant”.
Nic tak dobrze nie opowiada o przesuwaniu znaczeń jak to słowo. Oryginalnie francuskie: nad Sekwaną nonchalant oznaczało brak zaangażowania, niedbałość, ale też brak energii, wręcz ospałość. To ociąganie z czasem jednak zaczęto kojarzyć ze swobodą i u nas nonszalancja oznacza lekceważenie. A w końcu przeważyło angielskie znaczenie – tam nonchalant skojarzono raczej ze spokojem i dystansem – i mamy współczesną wersję słowa „nonchalant”, tę opisywaną przez Urban Dictionary jako not giving a f..., czyli „mieć wszystko w d...”.
Czytaj też: Lepiej nie wysyłać życzeń „dużo <3” matematykowi. Objaśniamy nowe słowa
Niedbałość urosła do miana cnoty, a beztroska i lekceważenie kojarzą się tym lepiej, im niżej idziemy w grupach wiekowych. Nowe „nonchalant” – koniecznie w tej oryginalnej pisowni, jak gdyby zostało na nowo odkryte i jeszcze niespolszczone – zbliżyło się więc do wyluzowania, niekierowania się opiniami innych, niewzruszenia, a nawet niezależności.