Platforma wiertnicza Deepwater Horizon zasłynęła jesienią ub.r., kiedy koncern BP obwieścił o odkryciu ogromnych zasobów ropy naftowej w złożach Tiber w Zatoce Meksykańskiej. Do surowca prowadził najgłębszy odwiert w historii przemysłu naftowego – sięgający do 10 685 m. To spektakularne osiągnięcie miało potwierdzić, że hasło przemysłu wydobywczego „drill, baby, drill” (wierć, kochanie, wierć) jest nieustannie najlepszą odpowiedzią na problemy tego świata. Ropy naftowej nie brakuje – tyle tylko, że trzeba po nią sięgać coraz głębiej, bo łatwe do eksploatacji złoża konwencjonalne nieodwracalnie się wyczerpują.
O ukrytych głęboko w ziemi zasobach wiadomo dzięki nowoczesnym technologiom badania struktur geologicznych, m.in. tomografii sejsmicznej, w której za pomocą specjalnie wzbudzanych fal prześwietla się podziemne warstwy, a wyniki opracowuje za pomocą komputerowych technik wizualizacji trójwymiarowej. Dzięki temu wiadomo nie tylko, gdzie jest ropa, lecz także gdzie wiercić, by się do niej dobrać.
Wskazanie miejsca eksploracji jest kwestią kluczową. Wiercenie głębinowe kosztuje nawet pół miliona dolarów dziennie, a przygotowanie szybu produkcyjnego wymaga nakładów rzędu 50 mln. Dopóki ceny ropy na światowych rynkach utrzymywały się na poziomie 20–30 dol., koncerny naftowe odkładały drogą eksploatację złóż głębinowych na bliżej nieokreśloną przyszłość. Ta nadeszła szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał; gdy notowania za baryłkę latem 2008 r. zbliżyły się do 150 dol., nadszedł czas na nową epokę naftową.
Platformy XXI wieku
Przepustką do nowych źródeł surowca są platformy wiertnicze nowej generacji, takie jak Deepwater Horizon.