Odpowiedź brzmi „tak”. Ale zastanowić powinien bardziej fakt, że tego typu wynalazki zaczynają pojawiać się dopiero teraz.
Jeszcze kilka dekad temu mówiło się, że prawdziwa rewolucja nadejdzie w momencie, gdy amputowane kończyny będzie można zastąpić takimi, których ruchy będą kontrolowane przez mózg. Dzisiaj wiemy już, że nie były to tylko marzenia.
Robotyczna proteza dla każdego
Połączenie człowieka i maszyny stało się faktem. Tytanowa śruba łączy sztuczną metalową kość z kością wapienną, czyli tą naturalną. Starannie uszyte obwody elektryczne połączą się najpierw z istniejącymi już komórkami nerwowymi, a więc ostatecznie z mózgiem, który wszystkim będzie zawiadywał.
Do sztucznej kończyny trzeba się oczywiście przyzwyczaić, a bardziej precyzyjnie – dostosować się muszą połączenia między komórkami nerwowymi w mózgu. Jedne połączenia wzmocnią się, inne osłabią, a jeszcze inne znikną.
Mimo że mózg jest bardzo plastyczny, nie do wszystkiego może się przyzwyczaić. Sztuczna ręka potrafi ściskać z bardzo dużą siłą, ale często zawodzi, gdy chce się wykonać jakąś bardzo delikatną czynność. Możemy tego na co dzień nie doceniać, ale to momentalne wyczucie tekstury dotykanego przedmiotu – czyli informacja dotykowa, a nie wzrokowa – jest dla mózgu najważniejsze, gdy ten decyduje, czy dany obiekt chwycimy, zmiażdżymy, a może tylko muśniemy.
To spora trudność dla osób z amputowanymi kończynami. Protezy nie posiadają bowiem zmysłu dotyku. Nie dostarczają precyzyjnych informacji o temperaturze, twardości czy ostrości przedmiotu.
Jest to poniekąd wynik tego, że badania nad dotykiem cały czas nie są tak atrakcyjne dla badaczy, jak zgłębianie tajemnic wzroku czy słuchu. O wiele bardziej potrzebna wydaje się bowiem pomoc tym, którzy nie widzą, niż tym, którzy są głusi na bodźce dotykowe.