Życie jest ponoć sztuką wyboru. Czy spędzać jak najwięcej czasu na dworze, skoro taka aktywność służy zdrowiu, czy lepiej posłuchać ostrzeżeń przed zimowym smogiem, pozamykać okna i zostać w domu? – W styczniu ubiegłego roku notowaliśmy ekstremalny wzrost zanieczyszczeń w powietrzu i jednocześnie wzrost liczby pacjentów na szpitalnych oddziałach ratunkowych z objawami niewydolności serca i układu oddechowego. Korelacja była wyraźna – ostrzega dr Piotr Dąbrowiecki, specjalista alergologii z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie oraz prezes Polskiej Federacji Chorych na Astmę, Alergię i POChP.
Obecna zima nie zapowiada się lepiej. W pierwszej dziesiątce europejskich miast z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem aż siedem jest z Polski. Co ciekawe, nie są to największe aglomeracje ani centra przemysłu, lecz niewielkie miejscowości, takie jak Pszczyna, Żywiec, Rybnik czy Sucha Beskidzka. Jednocześnie stale słyszymy nawoływania do wychodzenia z domu, spacerów, biegania czy nawet – mimo niskich temperatur i gorszej pogody – jazdy na rowerze. Widać tu wyraźny rozdźwięk między alergologami, którzy chcą jak tylko się da ochronić nasze drogi oddechowe, a na przykład kardiologami, dla których korzyści płynące z ruchu dla układu krążenia warte są wielu poświęceń.
Prof. Piotr Jankowski z Komisji Promocji Zdrowia Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego przyznaje, że choć drobiny zanieczyszczeń przenikają przez gardło i nos, to te o najmniejszej średnicy mogą przedostawać się z płuc do układu krążenia, gdzie wywołują w naczyniach stan zapalny. – Świadczy o tym podwyższenie markera CRP, stwierdzane często u osób oddychających zapylonym powietrzem – mówi profesor, który na co dzień pracuje w I Klinice Kardiologii i Nadciśnienia Tętniczego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.