40 lat po narodzinach Louise Brown, pierwszego na świecie dziecka urodzonego dzięki metodzie in vitro w 1978 r., międzynarodowy komitet monitorujący postęp w tej dziedzinie doliczył się już 8 mln dzieci, które przyszły na świat w wyniku zaawansowanych metod leczenia płodności. Tak brzmi pierwsze zdanie wydanego właśnie komunikatu ESHRE, czyli European Society of Human Reproduction and Embryology – stowarzyszenia naukowego, które powołano w 1985 r., by promować edukację na temat wspomaganej reprodukcji i rozwijać w tej dziedzinie badania.
Czytaj także: Dziesięć polskich miast refunduje zabiegi in vitro
W Polsce in vitro nie uznaje się za metodę leczenia
Jak widać cały wysiłek ESHRE, by zmieniać postrzeganie in vitro, w przypadku Polski idzie na marne, bo u nas spora część społeczeństwa wciąż nie nazywa tej metody leczeniem i daje większy posłuch przeciwnikom, którzy plotą na jej temat androny. Jeśli dodać, że są wśród nich decydenci (z ministrami zdrowia włącznie), duchowni (uzurpujący sobie prawo do wypowiadania się w kwestiach medycznych) i wreszcie lekarze (stosujący bliżej nieokreśloną metodę naprotechnologii), to mamy skansen, który ESHRE woli omijać szerokim łukiem.