Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Rakieta ze szrotu

Czym zajmuje się bioinformatyk

Peter Stadler ze swoja współpracowniczką Nancy Retzlaff. Peter Stadler ze swoja współpracowniczką Nancy Retzlaff. Karol Jałochowski / Polityka
Składamy kawałki złomu; tak się uprawia naukę – opowiada Peter Stadler, jeden z pionierów bioinformatyki, austriacki badacz ewolucji genotypów, języków i kultury.
Ewolucja biologiczna jest procesem pozbawionym pamięci. Obecne zmiany nie zależą od tych, które zaszły w dalekiej przeszłości, a jedynie od zdarzeń bezpośrednio je poprzedzających. Na zdjęciu tzw. Wieża Ewolucji w Moskwie.Svetography/PantherMedia Ewolucja biologiczna jest procesem pozbawionym pamięci. Obecne zmiany nie zależą od tych, które zaszły w dalekiej przeszłości, a jedynie od zdarzeń bezpośrednio je poprzedzających. Na zdjęciu tzw. Wieża Ewolucji w Moskwie.

Jak biolog molekularny naprawia radio? Pisze grant, dostaje pieniądze, kupuje karabin, dużo ostrej amunicji, odbiorniki radiowe, po czym zaczyna do nich strzelać i sprawdza, co i kiedy przestaje działać – opowiada Peter Stadler z uniwersytetu w Lipsku, cytując publikację, którą na łamach szacownego periodyku „Cancer Cell” opublikował kiedyś biolog Yuri Lazebnik.

Stadler, jeden pionierów nauki zwanej bioinformatyką, człowiek o powierzchowności i temperamencie kanonicznego szalonego naukowca i jeden z nielicznych uczonych, którzy skarpetki do sandałów noszą z nonszalanckim szykiem, bardzo lubi analogię z radiem, bo zna problem z własnego doświadczenia. – Tak właśnie wygląda podejście metodologiczne klasycznej biologii molekularnej. Wyłącza się, nokautuje określony gen i sprawdza, co w efekcie przestaje działać, jak należy. A wtedy próbuje się to z powrotem naprawić. Zakłada się, że procesy genetyczne zależą od siebie w prosty, liniowy sposób, że nie ma żadnych interesujących sprzężeń zwrotnych.

Ukończony w 2000 r. projekt poznania ludzkiego genomu był tej filozofii apoteozą. Kilkanaście lat pracy, miliardy wydanych dolarów, tysiące zaangażowanych naukowców – i nadzieja, że spisanie wszystkich liter genomu da Wielką i Wyczerpującą Temat Księgę Życia. Stadler wspomina: – Ludzie byli bardzo optymistyczni. Sądzili, że mają pełną listę części, że zostało parę drobiazgów do sprawdzenia i że zrozumieją wszystko. Stadler myślał tak samo? – Ależ skąd! Nawet w czasach największego entuzjazmu nie wierzyłem w to ani przez sekundę.

Przejście fazowe

Naiwnością było przekonanie, że geny są jak koraliki na sznurku – osobne, o jednoznacznym przeznaczeniu. Genom okazał się dżunglą pełną życia także tam, gdzie wydawała się cicha i martwa.

Polityka 9.2019 (3200) z dnia 26.02.2019; Nauka; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Rakieta ze szrotu"
Reklama