Na świecie żyje ok. 3,5 tys. gatunków. Od milionów lat uprzykrzają życie zwierzętom stałocieplnym, bo ich samice, aby złożyć jaja, muszą wypić krew. W Polsce we znaki dają się pospolity komar brzęczący (Culex pipiens) oraz – rzadziej – komar widliszek (Anopheles maculipennis).
Skąd tegoroczna plaga komarów?
Cóż, z powodu obfitych opadów. Wiadomo, że komary lubią wodę i nie są przy tym specjalnie wymagające. W zasadzie każdy zbiornik wodny ze spokojną lub stojącą wodą może stać się ich miejscem lęgowym. Wystarczy kałuża, ale nie gardzą nawet wodą brudną czy ściekami (ba, niektóre gatunki nawet słoną wodą morską).
Czytaj także: O komarach i ludziach
W Świętokrzyskiem powodem ich masowego wylęgania są wcześniejsze ulewne opady i wezbranie Wisły. Jej wody zajęły całe obszary między wałami, a gdy już opadły, pozostawiły podtopione i podmokłe tereny. W stojącej wodzie zaś komary – a ściślej biorąc ich larwy – czują się najlepiej. Wysokie temperatury z kolei skróciły nieco ich cykl rozwojowy.
Tak naprawdę trudno powiedzieć, czemu w tym roku jest ich aż tak wiele, bo poprzednie powodzie (w 1997, 2001 i 2010 r.) do aż takiej plagi nie doprowadziły. Być może to splot wilgoci i temperatury albo spadek populacji żywiących się nimi ważek, ryb czy ptaków. Może to naturalne wahania populacji, którym warunki tylko wyjątkowo sprzyjały. Tak czy owak – w niektórych miejscowościach położonych nad Wisłą z domu wyjść nie sposób.
Wiesław Skop, burmistrz Pacanowa, w rozmowie z Onetem apelował o pomoc, bo gminy stać na zakup chemikaliów do zwalczania komarów, ale nie starczy już na loty, aby tereny opryskać.