Najnowszy raport IPCC jest lekturą przygnębiającą. Wymienia kilkanaście zagrożeń, które zmiany klimatu już przyniosły, i podaje ich dalsze konsekwencje. Aby oszczędzić tej w sumie dość długiej wyliczanki, skupmy się na najważniejszym: niszczymy środowisko, zwłaszcza gleby, zbyt szybko, aby mogło nas wyżywić.
Ziemia nigdy przedtem nie wydawała się mniejsza, a jej ekosystemy tak zagrożone. Ludzkość pozostawiła w spokoju tylko nieco ponad ćwierć lądów na Ziemi (28 proc. powierzchni niepokrytej lodem). Pozostałe niemal trzy czwarte (72 proc.) jest uprawiane przez rolników (12 proc.), stanowi lasy użytkowe, czyli jest uprawiane przez leśników (22 proc.). Najwięcej ziem marnujemy na pastwiska (aż 33 proc.). Rolnictwo odpowiada za aż jedną czwartą gazów cieplarnianych uwalnianych do atmosfery. Zużywa aż trzy czwarte wody pitnej.
Przepis na katastrofę – degradacja gleb
Rosnące temperatury sprowadzają coraz częstsze susze, te przyspieszają erozję gleb. Tam, gdzie jest już sucho, jałowe gleby zamieniają się w pustynie. Rolnictwo wydatnie się do jałowienia gleb przyczynia. Tam, gdzie stosuje się orkę, gleba niszczeje stokrotnie szybciej, niż powstaje. Nawet tam, gdzie orki się nie stosuje, nadal niszczeje dziesięciokrotnie szybciej, niż się odtwarza.
Czytaj także: Polska wysycha. Czy jesteśmy skazani na susze i pustynnienie?
Ponieważ mniej żyzne gleby oznaczają mniejsze plony, jeśli nie zadbamy o ziemie – o jakość gleb – dalsze podgrzewanie atmosfery doprowadzi do częstszych klęsk głodu.