Od 14 kwietnia, jak zapowiedział prof. Piotr Radziwon, krajowy konsultant w dziedzinie transfuzjologii klinicznej, regionalne stacje krwiodawstwa będą gotowe „do pobierania krwi od osób wyleczonych z Covid-19 i podawania jej osobom chorym”. Chodzi o osocze z krwi osób wyleczonych, które zawiera już przeciwciała potrafiące unieszkodliwiać wirusa. W doniesieniach medialnych można przeczytać, że to nowa, obiecująca terapia. Oczywiście pod wieloma warunkami. Najważniejszy wydaje się ten, że od momentu wyleczenia musi upłynąć co najmniej 14 dni rekonwalescencji, by zostać zakwalifikowanym do bycia dawcą takich swoistych przeciwciał przeciwko SARS-CoV-2.
Wobec braku jednoznacznego potwierdzenia skuteczności innych kuracji – obserwacje wskazują na korzyści ze stosowania remesiwiru oraz przeciwmalarycznych i immunosupresyjnych preparatów chlorochiny i hydroksychlorochiny, ale są to na razie tylko próby niezakończonych badań klinicznych – żadna metoda dająca cień szansy na poprawę losu najciężej chorych nie wydaje się bez znaczenia.
Prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, mówi „Polityce”: – Każdy rodzaj terapii w przypadku Covid-19 należy rozpoczynać możliwie jak najwcześniej, zanim dojdzie do zmian nieodwracalnych, które się dokonują zwłaszcza w płucach. Należy jednak uwzględniać także potencjalne ryzyko każdej terapii, a w przypadku tego schorzenia, ponieważ niewiele o nim wiemy, nasza ostrożność musi być szczególna.