Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Nad Biebrzą płonie przyrodniczy odpowiednik Notre Dame

Pożar suchych traw w Biebrzańskim Parku Narodowym Pożar suchych traw w Biebrzańskim Parku Narodowym Marek Maliszewski/Reporter / East News
Pożar w górnym basenie Biebrzy to niemal na pewno podpalenie. Może celowe, może jakiś niedopałek papierosa, może spod kontroli wymknęło się wypalanie traw.

To, co płonie nad Biebrzą, to przyrodniczy odpowiednik Notre Dame. Pożar na razie strawił ponad 1000 ha jednych z najcenniejszych fragmentów Biebrzańskiego Parku Narodowego. Ugaszenie go będzie bardzo trudne, najlepiej zrobiłby to porządny deszcz, bo jeszcze długo na pożarzysku może tlić się torf. Akcja gaśnicza prowadzona jest w niezamieszkanej, bezdrożnej okolicy, ogień dotknął puste tereny stosunkowo niezmienione ludzką ręką. Ale na tyle mocno przetworzone przez cywilizację – w XIX i XX w. prowadzono nad Biebrzą prace melioracyjne – by teraz płonęły tam m.in. z definicji niepalne torfowiska.

Czytaj też: Czy jesteśmy skazani na susze i pustynnienie?

Biebrza. Niemal na pewno podpalenie

Choć torfowiska nie prezentują się spektakularnie, są domem dla bardzo wielu związanych tylko z nimi organizmów. Powstawały przez tysiące lat i warstwa po warstwie pamiętają wszystko, co się zdarzyło na nich od ostatniego zlodowacenia, zachowują się w nich np. nierozłożone nasiona, dzięki temu wiadomo, co w danym okresie rosło i jak w związku z tym kształtował się klimat. Nieprzetworzone torfowiska są wreszcie doskonałym magazynem wody i wiążą mnóstwo węgla. Przez wieki były osuszane, by zamieniać je na pastwiska i pola uprawne. Dlatego tych prawie niezmienionych w naszej części Europy jest tak niewiele i dlatego wciąż miejscami dzika dolina biebrzańska jest tak wartościowa.

Pożar w górnym basenie Biebrzy to niemal na pewno podpalenie. Może celowe, może jakiś niedopałek papierosa, może spod kontroli wymknęło się wypalanie traw.

Reklama