Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

To nieprawda, że rząd pokonał wirusa. Jest się czym martwić?

Polacy na molo w Sopocie w czasie pandemii koronawirusa Polacy na molo w Sopocie w czasie pandemii koronawirusa Łukasz Dejnarowicz / Forum
Jeśli rządzącym wydawało się, że w medycynie i zdrowiu publicznym obowiązują te same reguły co w polityce i gospodarce, to powinni teraz odczuć gorzki smak porażki.

Rekordowa w ostatnich dniach liczba potwierdzonych zakażeń w Polsce świadczy o tym, że wbrew wypowiedziom premiera i ministra zdrowia daleko nam do opanowania epidemii. Jeśli rządzącym wydawało się, że w medycynie i zdrowiu publicznym obowiązują te same reguły co w polityce i gospodarce – a więc że można zakłamywać rzeczywistość i przechwalać się sukcesami tam, gdzie ich nie ma – to powinni teraz odczuć gorzki smak porażki.

Ostatni weekend zweryfikował bowiem słowa Mateusza Morawieckiego i Łukasza Szumowskiego, którzy zapewniali w połowie ubiegłego tygodnia, że Polska „poradziła sobie z koronawirusem lepiej od zamożniejszych krajów”. Na twarzach obu polityków nie widać jednak cienia zakłopotania. Za chwilę okaże się, że cała wina za wzrost liczby zakażeń spadnie na ludzi, którzy zbyt pochopnie uwierzyli w samozachwyt premiera i ministra zdrowia. Może to jest odpowiednia nauczka, by tym panom przestać w końcu wierzyć?

Czytaj też: Trzy miesiące życia w lęku. Jak „odmrozić” swoje życie?

Spóźnione testy u górników

Najwyższy w miniony weekend przyrost liczby zakażonych to nie przypadek. Zaczęto badać bezobjawowych pracowników kopalń i okazało się, że wielu z nich może rozprzestrzeniać koronawirusa, nie wiedząc o tym, że w sposób utajony przechodzi infekcję. Gdyby w ten sposób przetestować nie tylko rodziny górników w kilku miastach Górnego Śląska, ale też większe zakłady pracy z innych regionów Polski, okazałoby się, że przynajmniej kilkanaście procent załóg powinno natychmiast udać się na kwarantannę.

Reklama