Ostatnie meldunki Ministerstwa Zdrowia na temat liczby zakażeń Covid-19 to zimny prysznic na głowę premiera i prezydenta, by nigdy już nie opowiadali dyrdymałów, że epidemię mamy za sobą i jesteśmy wzorem dla innych krajów w walce z koronawirusem. Rozwój wypadków jest najlepszym dowodem, że wypowiedzi tej pary podczas kampanii wyborczej były podyktowane wyłącznie kalkulacją polityczną i nie miały nic wspólnego z tym, co sugerowały modele matematyczne i opinie lekarzy.
Rozumiem, że władze resortu zdrowia są obecnie upolitycznionym ramieniem rządu i wykonują posłusznie jego wszystkie polecenia (co najlepiej było widać podczas ostatnich obrad komisji zdrowia w Sejmie, gdy wiceministrowie albo podrzucali najbardziej kuriozalne poprawki posłom PiS do zgłoszenia, albo bronili ich wbrew opiniom sejmowego Biura Legislacji – byle tylko miał z nich pożytek premier, partia, której służą, i oni sami).
Ale co na to wszystko Główny Inspektor Sanitarny, co pracownicy (eksperci?) Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH? To jest właśnie przerażające, że nie zaprotestowali, gdy Mateusz Morawiecki i Andrzej Duda tworzyli przed Polakami iluzję pokonania pandemii. Robili to tylko osamotnieni lekarze i rektorzy uczelni medycznych, apelując o większą powściągliwość przy formułowaniu opinii sprzecznych z faktami i wiedzą naukową.
Czytaj też: Andrzej Duda odwrócił się od lekarzy
Wzrost zakażeń. Rząd obwini obywateli
Dziś poinformowano o 584 nowych przypadkach.