Wybory, w których za kilka dni prezydent będzie walczył o reelekcję, okazały się świetną okazją, by przedstawić wreszcie projekt założeń Funduszu. Pacjenci mogli usłyszeć, że głowa państwa dba o nich najlepiej, jak potrafi – dosypie więc na leczenie i inwestycje w ochronie zdrowia 4 mld zł (ponieważ mamy połowę roku, na start mają to być na razie 2 mld). Skorzystać ma nie tylko onkologia, ale też osoby dotknięte chorobami rzadkimi, czyli zwłaszcza dzieci.
Czytaj także: PiS daje 2 mld na TVP, a Lichocka wymownie puentuje
Minister zdrowia już zdążył projekt prezydenckiej ustawy – którą od początku wspólnie z nim przygotowywał – nazwać „inicjatywą cenną i bardzo oczekiwaną”. Wszak pieniądze, przynajmniej częściowo, będą rozdzielane z Funduszu w wyniku postępowań konkursowych, a minister do spraw zdrowia – jak czytamy w uzasadnieniu projektu – „przeprowadzi je w sposób przejrzysty, rzetelny i bezstronny, zapewniając równy dostęp do informacji o sposobie naboru oraz wyborze projektów”. Co jak co, ale ostatnie tygodnie pokazały Polakom, że we wszelkich procedurach konkursowych i przetargowych akurat te władze resortu zdrowia potrafią się świetnie odnaleźć.
Czytaj więcej: Respiratorów nie widać, pieniądze poszły, dokumenty wyszły
Lekarzu, nie wierz politykom
Mniej więcej w tym samym czasie, gdy Andrzej Duda złożył w Sejmie projekt ustawy o Funduszu Medycznym, podpisał też inną ustawę, która z Sejmu do niego dotarła.