Nie mam najmniejszych wątpliwości, że ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego nie będzie stać na to, by wspiąć się na wyżyny niezależności. Ale powinien czym prędzej zmitygować premiera i marszałkinię Sejmu, aby przestali pleść głupstwa o zakończeniu pandemii. Czy minister skorzysta z okazji, by zachować się jak lekarz (do czego lubi się odwoływać), który uprzytomni laikom sprawującym rządy w tym kraju, że na wiecach wyborczych nie powinni opowiadać ludziom herezji? Chodzi mi o te dyrdymały, że nie trzeba się już bać koronawirusa, bo latem jest niegroźny. Albo że skoro już w miniony poniedziałek nie odnotowano skoku zachorowań po pierwszej turze wyborów, to jest to zasługą władzy, że mogło być tak bezpiecznie.
To się nawet zgrabnie ułożyło w chór i litanię pobożnych życzeń. Tydzień wcześniej Andrzej Duda, goszcząc w Białym Domu u Donalda Trumpa, przekonywał o końcu pandemii. W miniony wtorek wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński oznajmił, że po wyborczej niedzieli „nie doszło do nowych zakażeń”, a Mateusz Morawiecki i Elżbieta Witek, nakłaniając do głosowania w drugiej turze (wiadomo jednoznacznie, na kogo), wmawiają starszym ludziom, że koronawirus jest już w odwrocie.
Dlatego pytam: co na to minister zdrowia i dlaczego milczy? Liczy respiratory? Nie pojechał chyba o tej porze roku uczyć się jeździć na nartach?
Andrzej Duda odwołuje
Kiedy prezydent Duda stał przy mównicy na konferencji prasowej w Waszyngtonie, Ameryka odnotowała właśnie największą liczbę nowych zakażeń Covid-19 od dwóch miesięcy.