Zbudowany przez niemieckich naukowców z Christian-Albrecht University w Kilonii czujnik wylądował w styczniu 2019 r. na Księżycu, w kraterze Von Karmana, na pokładzie chińskiego lądownika Chang′e-4. Ponad rok temu to była dość głośna misja – Chang′e-4 jako pierwszy w historii miękko osiadł na odwróconej, niewidocznej stronie Srebrnego Globu.
LND, czyli Lunar Lander Neutron and Dosimetry, rozpoczął dokładne badania pola wysokoenergetycznych cząstek docierających na Księżyc ze Słońca, a także z głębokiego kosmosu. To też pierwsze tak dokładne i kompleksowe badania promieniowania jonizującego występującego na powierzchni naszego satelity. Wcześniej załogi misji Apollo wyposażano w osobiste czujniki promieniowania, dawały one jednak tylko informację o dawkach przyjętych przez astronautów podczas całej misji. Większość tych danych wówczas nie dotarła na Ziemię.Tymczasem działający obecnie czujnik LND potrafi śledzić różne charakterystyki radiacji księżycowej w interwałach 1-, 10- i 60-minutowych.
Czytaj też: Chińska misja na księżycu
Ciała bez pola magnetycznego
Okazuje się, że radiacja księżycowa jest wysoka, niewiele mniejsza od tej, jaką rejestruje się w otwartej przestrzeni kosmicznej. Na powierzchni naszego satelity wynosi ona ponad 60 mikrosiwertów na godzinę. Siwert to jednostka wyrażająca ilość energii promieniowania pochłoniętego przez żywą tkankę w relacji do skutków biologicznych.