Pamiętamy wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy na temat szczepień na grypę podczas lipcowego spotkania wyborczego w Końskich. „Powiem państwu otwarcie, ja osobiście nigdy się nie zaszczepiłem na grypę, bo uważam, że nie” – stwierdził w momencie, gdy niezależni eksperci apelowali do wzmożenia przygotowań na jesienny wzrost zachorowań na covid i zachęcali do szczepień przeciwko wirusowi grypy, by uniknąć koinfekcji z koronawirusem. Mieli rację – z badań przeprowadzonych w Anglii wynika, że podnosi ona ryzyko zgonu ponaddwukrotnie.
Nie lepiej zachował się premier Morawiecki, który zachęcał do uczestnictwa w wyborach i zapewniał, że pandemia ma się ku końcowi. Eksperci kontrowali. Ostrzegali: koronawirus nie zniknął, jesień będzie zła, a od naszych zachowań zależy, czy nie tragiczna. Problem w tym, że siła przebicia naukowców i lekarzy chorób zakaźnych wypowiadających się publicznie jest – niestety! – nieporównywalnie mniejsza niż szefa rządu. A niewątpliwie takie jego słowa mogły wpłynąć na społeczne rozluźnienie rygorów sanitarnych, które obserwowaliśmy w wakacje. W krytyczny czas jesieni wchodziliśmy z nonszalancją i przekonaniem, że maseczki nie są nam już potrzebne...
Czytaj też: Nie, szczepionki na covid nie modyfikują ludzkiego genomu
Ostrożnie z amantadyną
Festiwal nieostrożnych wypowiedzi polityków trwa.